gąska9999 napisał(a): Bo to jest poważne pytanie czy Maryja, która poszła do Nieba jako cały człowiek = dusza + ziemskie ciało nosi w Niebie majtki a jeśli nosi to skąd je bierze.
Mi się wydaje, że inni ludzie też się interesują jak tam jest w Niebie.
Ja w religię katolicką nie wierzę, no ale jestem ciekawa jak ludzie którzy w tę religię i Niebo wierzą , co myślą na ten temat - na temat majtek Maryi na przykład?
Twoje zainteresowanie jest zrozumiałe, mnie też to interesowało i różnych mądrych katolików pytałem (głupich też, ale o nich później) i dowiedziałem się, że zwyczajnie nie wiedzą, i ta ich niewiedza jest niewiedzą konieczną, znaczy, że nikt nigdy się tego przed końcem świata nie dowie, bo to ma być niespodzianka. Ja akurat tak mam, że niespodzianek nie lubię i to jest jedna z rzeczy, która mnie odstręcza od religii katolickiej. Oczywiście byli i są różni nawiedzeni, którzy mają wizje, ale katolicy nie są zobowiązani do wiary w wizje nawiedzonych, bo wizje nawiedzonych mają nieść tylko przesłanie moralne, a nie informację. Toteż w miarę rozsądny katolik wierzy solennie, że w niebie czeka go bardzo sympatyczne Niewiadomoco. I w gruncie rzeczy jest to zupełnie zrozumiałe.
Niebo barbarzyńców było tak proste, jak oni sami. Człowiek lokuje w niebie to, czego mu brakowało. Jak barbarzyńca przez całe życie bał się zimna i głodu, to niebo wyobrażał sobie jako wiecznie ogrzaną halę pełną pieczeni i piwa, i on przez całą wieczność będzie mógł tam tylko żreć i chlać, i może dla rozrywki powalczyć z olbrzymami i smokami, nie odnosząc przy tym ran i nie zdychając w błocie od gangreny. Innemu barbarzyńcy było całe życie sucho w ustach i w innych miejscach też, więc dla niego niebem był piękny wilgotny ogród pełen winogron i pięknych wilgotnych hostess, bardzo przyjaźnie nastawionych, i on przez całą wieczność będzie się z tymi hostessami zaprzyjaźniał, spożywał soczyste winogrona i nigdy nic mu nie uschnie. Jeszcze innemu barbarzyńcy nie było ani zimno, ani gorąco, ale cierpiał z tego powodu, że trochę-mniej-barbarzyńcy za barbarzyńcę go mieli i plwali na niego, bo był biedny i nieważny - więc wyobrażał sobie niebo jako wielkie miasto całe ze złota i brylantów, po którym on całą wieczność będzie się dostojnie przechadzać, patrząc z góry na barbarzyńców i psów, co się do niego nie dostali. Bardzo możliwe, że w takim Salwadorze - jak sama nazwa wskazuje, najchrześcijańtszym kraju świata - marzenia katolików wciąż są tego rodzaju. Ale większość katolików na świecie (a jeśli nie większość, to przynajmniej ci najbardziej wpływowi, jak papieże i ich świta) żyje w krajach bogatszych i takie podstawowe potrzeby ma zapewnione. Jeśli katolikowi czegoś w życiu brakuje, to zazwyczaj ten brak odczuwa jako brak Niewiadomoczego, nic więc dziwnego, że w niebie tego właśnie spodziewa się w obfitości.
Są oczywiście ludzie, którzy mają bardziej konkretne braki i w związku z nimi bardziej konkretne wyobrażenia nieba. Mało kto jednak ci o swoich wyobrażeniach opowie, bo taka opowieść za dużo by go odsłaniała. Czasem jak komuś brakuje rozumu, to się tak odsłania i natura jego religii wychodzi z niego jak Obcy z brzucha. Jeden pełnoletni chłopczyk mi opisał wizję nieba w którym - to mogłoby cię, gąsko, zainteresować - nie ma żadnych odchodów ani płynów cielesnych, ani obrzydliwej kopulacji, tylko wszyscy są Czyści jak plastikowe lalki. Inna pani - była zakonnica, ale przed złożeniem ślubów zrezygnowała, bo siostry jak na jej gusta były za słabo religijne - opisała mi wizję nie tyle nieba, co sądu ostatecznego. Na tym sądzie na wielkich ekranach byłoby wyświetlane drobiazgowo, sekunda po sekundzie, całe życie osądzanych, a zbawieni (ona nie powiedziała wprost, że będzie należeć do zbawionych, bo za powiedzenie tego dostałaby punkty karne za nieskromność) będą te życia oceniać, oceniać i oceniać, wysoko i nisko, wysoko i nisko, oooooh aaaaahehm przepraszam. No, trzeba jeszcze nieba ponad to? Ta pani była z zawodu nauczycielką i to jest argument za tym, żeby zdelegalizować albo religię, albo szkołę.

