Cytat:Maciej1 napisał(a): Co jest ważniejsze: poprawność i logika rozumowania, czy "sprawdzanie się" zgadywanek zrodzonych z niedorzecznego myślenia ?
Cytat:W tym momencie nie wiem, o co mnie pytasz, bo nagle gadasz o jakichś zgadywankach, o których nikt nie wspominał do tej pory.
"Kula ziemska" jest efektem takiej zgadywanki. Tak powstała "kula ziemska" jako idea:
Pewien Grek (?-podobno) zgadł sobie, że "ziemia jest kulą" oraz zgadł sobie o nieznanym niebie że "słońce jest tak daleko, że promienie słońca dochodzą na tę kulę ziemską praktycznie równolegle" oraz zgadł sobie, że "po drodze od słońca na ziemię promienie biegną po prostej, nie ma żadnych efektów optycznych".
Napisałem "zgadł sobie", ale w zasadzie ten zwrot należy zamienić na zwrot "niech...słońce itd., niech promienie biegną...itd."
Cała (w zasadzie) współczesna kosmologia to jest spekulacja i zgadywanka. Ale tacy jak Ty traktują ją jak "wiedzę".
Niezdolność do odróżniania wiedzy od własnych domysłów i spekulacji na temat nieznanego to jest ...w zasadzie zaburzenie myślenia.
Cytat:Masz szansę się wykazać. Pokaż, że płaska Ziemia daje lepsze przewidywania, niż kulista.
Pokazałem kilka przykładów. Ty jak dotąd ani jednego.
Cytat:Zaproponowałem prosty sposób rozstrzygnięcia. Dawaj, zobaczymy, którą teorią daje się lepiej przewidzieć wynik eksperymentu.
W ogóle nie rozumiem Twojego "sposobu". Nie wiem o co Ci chodzi. Co chcesz robić ?
Bo ja tak chcę: spotykamy się razem w terenie, w realnym świecie, w realu, obserwujemy według tego jak opisałem i otrzymujemy wynik (który będzie oczywiście niezgodny z "kulistą ziemią" i oczywiście zgodny z płaską- przy spełnieniu warunków atmosferycznych i innych o których piszę). Możemy powtórzyć to w różnych miejscach ziemi i znów będzie niezgodnie z "kulistą ziemią", zgodnie z płaską.
Ty i Tobie podobni boicie się prawdy o płaskim kształcie powierzchni ziemi bo to wam rozwala praktycznie cały wasz światopogląd i burzy znaczną część bożka zwanego "nauką" (współczesną), któremu się ochoczo kłaniacie. To jest psychologicznie zrozumiałe: jeśli ktoś nauczył się jakiejś "nauki" i posiadł zbiór zdań (twierdzeń), który nazywa "wiedzą", ale pojawia się coś co rozwala mu znaczną część tegoż zbioru, to taki ktoś jest w bardzo trudnej (psychologicznie) sytuacji i jest mu bardzo trudno przyznać się (nawet przed samym sobą), że to czego się nauczył i czym się chlubił to w większości są brednie i bajki. Dlatego dopóki w "nauce" pojawia się jakaś "drobna korekta" jakiejś "teorii" to naukowcy są (psychologicznie) w stanie to znieść i zaakceptować. Natomiast jest bardzo trudno (patrz co mówią na ten temat: psychologia i psychiatria, czyli także "nauki") zaakceptować tezę, która ujawnia, że to w co się wierzyło i co się wyznawało (bo naukowcy wyznają naukę) to był rozbudowany system urojeń, który choć wewnętrznie prawie idealnie spójny, to jednak kompletnie oderwał się od rzeczywistości i jako całość jest nieprawdziwy.
A jednak od czasu do czasu zdarzają się epokowe klęski ludzkich wymysłów i przełomy światopoglądowe.
My żyjemy w epoce nadchodzącego największego przełomu światopoglądowego w historii rodzaju ludzkiego.
Rozpadnie się niemal cała znana nam nauka (o naturze świata), a narodzi się nowa.
[W zasadzie już się rodzi]
"Uczeni" są przygotowani (psychologicznie) tylko do "drobnych korekt". Do przełomów nie są.
Zresztą ilu z ludzi jest ?
Kto jest zdolny do przełomu w myśleniu ? Kto potrafi zmienić sposób swego myślenia ?
