ZaKotem napisał(a): Bercie, flejm o katolickości Hitlera będzie się powtarzał co najmniej tak długo, jak długo przedstawiciele Kościoła będą pisać tak: (...)
To jeszcze pół biedy. Według bardziej rygorystycznej wykładni każda osoba ochrzczona należy do Kościoła. Dotyczy to wszystkich denominacji, co do których uznajemy wzajemnie chrzest. Prowadzi to do "ciekawych" (prawnie, bo co do skutków to raczej do "nieciekawych") komplikacji przy traktowaniu rozwodników prawosławnych lub protestanckich.
ks. dr hab. Piotr Majer, prof. UPJP2, kanclerz Kurii Metropolitalnej w Krakowie napisał(a):Odstępca nie przestaje być katolikiem
Nawet jeśli starania duszpasterza nie będą owocne, apostazja zostanie dokonana i w księdze chrztu pojawi się wzmianka o wystąpieniu z Kościoła formalnym aktem danej osoby – nie przestanie ona być katolikiem. Wynika to z dogmatycznego pryncypium nieutracalności łaski chrztu – kto raz został wszczepiony w Chrystusa, jest złączony z Nim na zawsze i nie zmieni tego żaden formalnie dokonany akt. „Semel catholicus, semper catholicus”: kto raz stał się katolikiem, ten będzie nim na zawsze – ta zasada nigdy nie przestała w Kościele obowiązywać. Prawną i praktyczną konsekwencją tego jest niemożność usunięcia z księgi ochrzczonych aktu chrztu osoby, która złożyła formalne oświadczenie o wystąpieniu z Kościoła. Choć nie może ona korzystać ze wszystkich praw, pozostaje nadal członkiem Kościoła katolickiego.
No niby nie przestaje, ale żeby na powrót wrócić do życia w Kościele musi przejść przez przynajmniej podstawowy katechumenat oraz publicznie wyznać wiarę. Nie wystarczy pójść do księdza i powiedzieć "Ten, żartowałem, no weź się...".
Prowadzi to zresztą do "ciekawych" (p.w.) komplikacji przy osobach, które w Niemczech bądź w Austrii chciały oszczędzić na podatku kościelnym.
Cytat:No i bardzo mi przykro, według uczonych funkcjonariuszy KRK Adolf Hitler do końca życia był katolikiem
Ale wiesz, że samobójcy katolickich pogrzebów nie dostawali?
I powiedzmy, że doktryna KRK jest tu nie do końca spójna. W zależności od sytuacji dana osoba może być traktowana jako katolik, albo "jak poganin i celnik" (Mt 18: 17b). Zasadniczo jest to taka opcja, która dla "delikwenta" w danej sytuacji jest bardziej uciążliwa (patrz przykłady powyżej).
Cytat:Rzecz jasna nie widzę powodów, dla których ateista miałby używać kościelnej definicji katolika, zamiast normalnej, czyli "ktoś wyznawcą religii x jest wtedy i tylko wtedy, gdy uznaje się za wyznawcę religii x". Dlatego oczywiście "Hitler był katolikiem" to jest trollowanie. Ale trollowanie ma przecież swój cel i dobitnie pokazuje, jak bardzo "dynamiczne" jest rozumienie katolicyzmu w samym katolicyzmie i jak zmienia się w zależności od tego, co za pomocą definicji chcemy uzyskać: wyjątek od działań GIODO, czy odcięcie się od złych ludzi formalnie będących katolikami.
Owszem, ale co w tym dziwnego? Ile razy obserwowałem, jak u ateistów nie tylko osoby, ale całe narody i kraje stawały się raz ateistyczne a innym razem - religijne. Coś fajnego jest w USA? Ateizm górą, bo laicki model państwa. Coś jest niefajnego? Religianctwo, bible belt i "In god we trust" na banknotach. Chiny albo są doliczane do ateistów (jeżeli chcemy podbić ilość niewierzących na świecie) albo do religiantów (no bo jednak nie wszystko tam jest fajnie). Państwa nordyckie i Brytania zazwyczaj są wrzucane do pudła ateistyczno-laickich, mimo że w większości albo są albo jeszcze parę lat temu były to państwa z religią państwową. A już nie powiem, jak rozpaczliwie próbuje się zrobić z komunizmu religię, coby ostatecznie nie musieć się tłumaczyć za różnych Kimów i innych Stalinów.
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Koh 3:1-8 (edycje własne)
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Spoiler!

