bert04 napisał(a): Nauka ma to do siebie, że dziś twierdzi coś, czego wczoraj jeszcze nie twierdziła a jutro twierdzić nie będzie.Naprawdę chcesz się ratować argumentem, że w przyszłości może się okazać, że dziś nauka się myli?
Ale: mówimy o sprzeczności (albo niesprzeczności) nauki KrK o pierwszych rodzicach z dzisiejszym stanem wiedzy, więc nie ma znaczenia, że może to być wiedza błędna.
bert04 napisał(a): Zyjemy w luksusowej sytuacji, że od chwili początków cywilizacji istnieje tylko jeden gatunek człowieka. Dlatego nie ma różnicy między "człowiekiem teologicznym" a "człowiekiem genetycznym", i tak było od zarania dziejów, pierwszego pisma klinowego i tak dalej. Natomiast kwestie prehistoryczne w nauce są przedmiotem ciągłych sporów, badań, teorii. W ciągu tych sporów zmienia się też czasem definicja, co jest "homo", co jest "homo sapiens". Normalna sprawa w nauce, poza kreacjonistami nikt się tym specjalnie nie podnieca.Pozornie nie ma się czym podniecać. Jednak gdy naukę o GP się doprecyzuje (strasznie ciężko to wyegzekwować) to jej umieszczenie w ramach ewolucji człowieka robi się podniecające. Jak to mówią: diabeł tkwi w szczegółach

bert04 napisał(a): Tyle że teologia też dopasowuje się do stanu aktualnej wiedzy.I chwała jej za to. Lepsze to niż negowanie faktów. Tylko o czym świadczy konieczność dopasowywania i gdzie jest granica, poza którą już nie jest to interpretacja starego lecz nowa treść zaprzeczająca starej? Im więcej wiedzy, tym częściej trzeba uciekać się do argumentu matefory. W końcu zostaną same metafory.
bert04 napisał(a): Mam swoją teorię, ale jest nieortodoksyjna, więc może innym razem przytoczę.Zapoznam się, jeśli starczy czasu.
bert04 napisał(a): Hmm... wiesz, jest taka alternatywna wersja wydarzeń z Księgi Rodzaju, opisana w Księdze Henocha (nie powiem Ci teraz, której, są trzy takie księgi, niektóre nawet włączone do kanonów wschodnich Kościołów). Tam człowiek przebywa w Raju nie parę dni, ale kilka pokoleń, aż do potopu. Także kuszenie nie jest pojedynczym wydarzeniem, ale procesem rozciągniętym w czasie, pod wpływem paru niezbyt prawomyślnych archaniołów.Ględzić każdy może, jeden lepiej, drugi trochę gorzej. (Mam nadzieję, że nikogo nie uraziłem). Gdzie jest zaczepienie w jakiejś obserwacji? Jak takie dywagacje sprawdzić?
bert04 napisał(a): Nawet jeżeli rozwój człowieka następował w kolejnych etapach, to nic nie przeszkadza w stawieniu teorii, że jednym z tych etapów była właśnie zmiana paradygmatów płciowości, seksualności, stosunków społecznych. Nauka nie stała z kamerami obok, nie wie, co się działo w głowach ludzi, może wnioskować tylko na podstawie poszlak i wykopalisk. To trochę mało jak na stawianie tez, że "na pewno tak nie było".
Zmiana nastawienia do płciowości i stosunków społecznych miałaby być według ciebie momentem narodzenia się Adama i Ewy? Poczekam na odpowiedź zanim zacznę się nad tym znęcać

bert04 napisał(a): Oj, spłycasz. Księga Rodzaju, niezależnie od religijnych i teologicznych konotacji, jest całkiem dobrą metaforą na zmiany psychiczne zachodzące w człowieku w czasie dojrzewania.A co świadczy o tym, że to taka metafora?
Nie uważam, żebym spłycał. Raczej to chrześcijanie pogłębiają. Nadają tekstowi znaczenia podciągnięte pod teologię. Ja podciągam pod tamte czasy, tamtych ludzi, ich wiedzę i doświadczenie. W ten sposób interpretuję - gdzie tu naciąganie?
bert04 napisał(a): - Księgę Rodzaju w kontekście Teorii EwolucjiCieszę się, że to zauważasz.
- Księgę Rodzaju w kontekście teologii Kościoła Katolickiego*
- Księgę Rodzaju w kontekście logicznych rozważań wynikających z mniej lub bardziej dosłownego odczytywania tej księgi, niezależnie od teologii, niezależnie od ewolucji**
To są trzy pola, częściowo zależne, częściowo równoległe. Na każdym polu można odnaleźć pewną teorię wyjaśniającą wszystkie wątpliwości, ale sam widzę trudność, żeby znaleźć teorię łączącą wszystkie pola na raz.
bert04 napisał(a): PS: Nadal nie widzę kontynuacji myśli, co z tą nagością. Mogłeś nie podejmować tematu, ale sam zacząłeś z tymi "różnymi kategoriami poznania", więc trochę czekam, czy jeszcze coś z tego będzie. Jak nie to nie, musu nie ma, ale wieczór za pasem a myślałem że coś jeszcze dziś dopiszesz.Myślałem, że piłka po twojej stronie.
Chodzi mi o to, że ocenianie, czy bycie nagim jest dobre czy złe (jest złe, należy się tego wstydzić) należy do tej samej kategorii problemów, co ocenienie, czy dobrze jest nie słuchać Jahwe. Inną kategorią problemów, przed którymi stali Adam i Ewa są problemy dnia codziennego, które sam wymieniłeś, więc nie będę ich powtarzał. A skoro tak, to nabywając wiedzę o nagości, Adam i Ewa nabyli też wiedzę o tym, czy dobrze jest słuchać Jahwe czy nie, wcześniej nie mieli takich umiejętności. Dlatego opisana w omawianej opowieści reakcja Adama i Ewy na nagość pozwala według mnie na stwierdzenie, że Jahwe wymagał od pierwszych ludzi umiejętności, której nie mieli, a za nabycie której ich ukarał uprzednio zresztą wystawiając na pokuszenie, grożąc nieprawdziwym zagrożeniem, a na koniec karząc czymś, czego nie zapowiedział. Tak to niestety wygląda, jeśli się nie ratuje Jahwe argumentami spoza tekstu (tekst natchniony, metafora itp.).

