bert04 napisał(a):Temat "nauka a wiara" jest osobnym wątkiem.Tak osobnym, że powinien być rzeczywiście osobno, a nie w temacie "Grzech pierworodny".
bert04 napisał(a):Ty reprezentujesz tutaj scjentyzm, według którego religia musi się zgadzać z nauką,Ściśle biorąc nie na tym polega scjentyzm. W kwestii, którą poruszyłeś, możemy sprawę sprowadzić do tego, że tezy religijne nie mogą przeczyć tezom naukowym (jako stawianym wyżej), tezy naukowe są niejako kryterium oceny tez
religijnych.
bert04 napisał(a):nawet wtedy, kiedy nauka (wyjątkowo, oczywiście i tylko w przeszłości, bo dziś to już nie...) się myli.Spotkałeś takiego scjentystę? Ja nie.
bert04 napisał(a):Zarówno nauka jak i wiara mają sfery "wysokiej pewności" jak i sfery "luźnych spekulacji" a między tym jeszcze części zarówno wspólne jakŻeby nie dzielić włosa na czworo: z tym się zgodzę.
i rozbieżne.
bert04 napisał(a):Owszem, mają ten sam zestaw narzędzi, ale to nie oznacza, że używają tych samych narzędzi. Nie twierdzę wprawdzie, że teolog nie używa rozumu, a że naukowiec nie ma sumienia (choć znajdą się skrajne przypadki potwierdzające taką tezę). Nie twierdzę nawet, że zestaw "narzędzi wewnętrznych", jaki podałem, jest kompletny.Więc co twierdzisz? Bo nie rozumiem.
bert04 napisał(a):Brzytwa Ockhama nie jest ani dogmatem wiary ani, wbrew pozorom, dogmatem nauki. Jest pewnym pożytecznym narzędziem przy racjonalnej analizie danych, jednakże jest to "zasada ekonomii myślenia", a nie zasada rozstrzygania prawdziwości hipotez.A czy ja twierdziłem coś takiego? Twierdziłem (i twierdzę), że wierzący nie stosują BO konsekwentnie.
bert04 napisał(a):Zresztą, samego Ockhama byś pewnie już potępił, gdyż jego zasada w tłumaczeniu brzmi tak:Dzisiaj ta zasada ma inną postać, sprowadza się do tego, by w wyjaśnianiu obserwacji stosować prostotę i jak najmniej założeń oraz pojęć.
"Nie wolno przyjąć niczego bez uzasadnienia, że ono jest, musi ono być oczywiste albo znane na mocy doświadczenia, albo zapewnione przez autorytet Pisma Świętego"
bert04 napisał(a):"Dusza" na pierwszym miejscu jest takim samym pojęciem, jak "czarna materia": wypełnia pewną lukę poznania, która odróżnia trupa, zwłoki, martwe obiekty od istoty żywej. Różne religie i filozofie różnie rozpatrywały naturę duszy, ale to była jej esencja.Jeśli jak "czarna materia" to ma wyjaśniać jakąś obserwację - jaką?
bert04 napisał(a):Nie przypominam sobie, żeby w uzasadnieniu wyroku stwierdzono, że księgi zostały spisane pod natchnieniem Boga. Z uwagi na charakter procesu (obraza uczuć religijnych) nie było zresztą potrzeby, żeby byty nadprzyrodzone w ogóle do tego mieszać, więc to nie jest dobry przykład.anbo napisał(a):Ale dlaczego co do cudów nie miałby orzekać wierzący sędzia, gdyby na przykład świadek powołał się na jakieś zjawisko nadprzyrodzone? Jak sędzia jest w sądzie to mu znikają jakieś możliwości poznawcze pozwalające badać świat pozazmysłowy, a jak wraca do domu, to mu wracają?
Ciężko odpowiedzieć na tak ogólnikowe pytanie. Jedynym przykładem z praktyki sądowej, które mi wpadają do głowy, to procesy o obrazę uczuć religijnych. Jedna strona procesu twierdziła, że treści pewnej księgi zostały spisane przez świętych (?), druga, że przez osoby naprute winem i ziołami. Sąd akurat w tym konkretnym przypadku wydał wyrok na korzyść transcendencji.
bert04 napisał(a):Muszę próbować i muszę pojmować, jeśli chcę - a robię to - kontrargumentować.anbo napisał(a):Jak się z czymś nie zgadzam, to na pewno nie rozumiem?No nie wiem, widzę u Ciebie jakąś barierę mentalną, że nie tylko się nie zgadzasz, ale nawet nie próbujesz pojąć, jak ktoś inny może się zgadzać.
bert04 napisał(a):Nie sądzę.anbo napisał(a):Nie ma podstaw, żeby osoba wierząca i naukowiec różnie oceniali te same fakty, bowiem obydwie osoby dysponują tymi samymi możliwościami badawczymi i mają do dyspozycji te same dane.
Tym razem Ty stosujesz argumentację "Tym gorzej dla faktów",
bert04 napisał(a):Źle się wyraziłem. Pisząc o ocenianiu faktów miałem na myśli wyjaśnianie zjawiska. Twój przykład chyba do tego się nie nadaje.anbo napisał(a):Dotyczy to też osoby wierzącej będącej zarazem naukowcem - aparat poznawczy ani dostępność danych mu się nie zmieniają w zależności od tego, czy zajmuje się polem grawitacyjnym czy duszą. Z czym konkretnie tu się nie zgadzasz?
Opisałem to w miejscu, którego nie raczyłeś zacytować. Medyk nie twierdzi, że zapłodnienie nie występuje w momencie połączenia gamet. Teolog nie twierdzi, że zagnieżdżenie następuje w momencie połączenia gamet. Jednakże mimo znajomości tych obiektywnych faktów oboje inaczej zdefiniują moment, od którego mówimy o ciąży, początku życia ludzkiego, aborcji. Prawnik znając te wszystkie fakty może, niezależnie* od teologa i medyka, określić inną granicę czasową lub "okolicznościową".

