kmat napisał(a): 2) Czemu ich ciągnie do ONRu.. Bo libertarianizm wymaga ciężkiego umysłowego zjebania. Kiedyś w celach rozrywkowych sobie czytałem dyskusje na ichnich forach i dobrze mi to nie zrobiło. Różne dziwne rozważania jak to będzie fajnie gdy zapanuje dzika konkurencja i narkomani, kaleki i stare dziady z głodu wyzdychają, albo skoro państwo to kradzież, to wszystkie biznesy, które powstały przy kooperacji z państwem powinny być znacjonalizowane przez specjalne Trybunały Rewolucyjne celem ich sprywatyzowania tym co trzeba. Trafiały się także dyskusje bardziej wyrafinowane: jaki jest status dzieci w ustroju, gdzie istnieją tylko właściciele i własność. Ponieważ dzieci właścicielami być nie mogą to znaczy że są własnością. A to nasuwa pytanie czy jest etyczne (bo legalne jak najbardziej) je bić, sprzedawać, zabijać, dupczyć..No tylko że to właśnie nie jest libertarianizm. Podstawową wartością libertarianizmu jest wolność jednostki, więc jakiekolwiek niewolnictwo czy poddaństwo jest z tą ideologią najzupełniej sprzeczne. Ponadto według ideologów libertariańskich po ustaniu państwowego dławienia gospodarki przedsiębiorcy natworzą tyle miejsc pracy, że nawet człowiek upośledzony fizycznie i umysłowo będzie mógł godnie zarobić, nie będzie żadnych dziadów i nikt nie zdechnie. Można taki pogląd nazwać naiwnym (ja nazywam) ale na pewno nie amoralnym czy aspołecznym. Libertarianizm, jak każda poważna ideologia, to próba znalezienia sposobu na to aby wszystkim było dobrze. Koncepcja "mnie ma być dobrze a podludziom źle" nijak się w nią nie wpisuje. A mimo to przyciąga opisanych przez ciebie entuzjastów BDSM.
Jeśli do tego dodać odpowiednią ilość "konserwatyzmu" czyli maskulinizmu, rasizmu, ksenofobii, homofobii etc. to wyjdzie coś ideowo i mentalnie całkiem do tych ONRów bliskie.
Kluczem do tego fenomenu może być właśnie przypadek sadyzmu. W XVIII wieku zaczął się rozpowszechniać - głównie wśród wyższych sfer - libertynizm, czyli liberalizm bez ambicji politycznych, a dotyczący ttlko sfery obyczajowej. Idea libertynizmu jest banalnie prosta: niech każdy robi, co chce. Nie to, co jego łojciec robił i łojciec jego łojca. Nie to, co Bóg nakazał. Nie to, co jest Pożyteczne dla Społeczeństwa i Ludzkości. Po prostu, zwyczajnie to, co chce, to co mu się akurat wykaprysi. Z tego postulatu wynikają logicznie pewne zakazy: skoro każdy ma robić, co chce, to nie wolno nikogo zmuszać do tego, aby robił, co nie chce. Nie wolno więzić, gwałcić, bić, grozić. Nie wolno tworzyć i utrwalać praw i obyczajów, które karzą za robienie tego, co się chce. Problem w tym, że na tym drugim - prawie i obyczajach - skupili się libertyni, ograniczenia jednostek traktując jako coś oczywistego. Tak jakby nie były one również częścią praw i obyczajów. Traktowanie czegokolwiek jako oczywistość zawsze się mści. Bo na skutek koncentracji na przedstawianiu praw i obyczajów jako opresji, libertyni przyciągnęli ludzi, których naprawdę najbardziej prawa i obyczaje hamowały - takich jak markiz de Sade. I de Sade dokonał skojarzenia libertynizmu z gwałceniem dziewic i pietnowaniem ich gorącym żelazem. To właśnie jest wolność: żebym zawsze trochę gwałcił dziewice. Wolność tych dziewic jakoś gdzieś się zgubiła.
Analogicznie libertariańscy ideologowie koncentrują się głównie na tym, jak bardzo państwo ogranicza prawa jednostki, zapominając o tym, że w obliczu braku państwa jedne jednostki drugim ograniczają wolność jeszcze bardziej. I przyciągają do siebie libertarianie tych, których państwo współczesne naprawdę najbardziej prześladuje lub przynajmniej grozi prześladowaniem: nazistych babobijców i miłośników "twardej ręki", czyli przemocy po prostu, ze swym eschatologicznym "dniem sznura". Oni opresję państwa i prawa czują mocno i szczerze, więc czują miętę do takich, co ją krytykują i obiecują znieść. Dopóki libertarianie będą się koncentrować na złu, jakie czyni jednostce państwo i prawo, zapominając całkowicie o dobru, będą przyciągać emocjonalnie nazistych, ci zaś odstraszą od nich ludzi zdrowych psychicznie (do których, jak mi się dotychczas wydaje, Gwiazdowskiego można zaliczyć).

