Maciej1 napisał(a): Bo jeżeli tak, to np. alchemik Średniowiecza był "prawdziwym naukowcem", a nie "pseudonaukowcem".W średniowieczu to ja bym powiedział, że nie było ani naukowców, ani pseudonaukowców. W ogóle nie było metody naukowej. Było opieranie się na autorytetach ksiąg i ich autorów, i niewiele więcej. Początki nauki to dopiero XVI wiek, dopiero wtedy ludzie zaczęli ogarniać, że coś tu jest nie halo, przestali bezkrytycznie wierzyć autorytetom i zaczęli badać świat (niech mnie ktoś poprawi, jeśli pomijam coś istotnego, moja wiedza z historii nie jest imponująca).
Maciej1 napisał(a): Kto to jest zatem "prawdziwy naukowiec" ?Dobre pytanie. Ja bym powiedział: ktoś, kto stosuje metodę naukową. Buduje modele, wyprowadza przewidywania, konfrontuje z rzeczywistością. I nie ignoruje fragmentów rzeczywistości dlatego, że mu tak wygodnie (jak Ty ignorujesz niebo, żeby daleko nie szukać). Bada, co się da i zbiera jak najwięcej faktów (przy czym nie oznacza to bezkrytycznego akceptowania każdej obserwacji jako faktu bez sprawdzenia powtarzalności).
Obecnie co prawda mało kto robi to wszystko, bo i nie leży to w ludzkiej mocy. Wykształcił się podział obowiązków: jeden buduje modele i wyprowadza przewidywania, inny obserwuje i weryfikuje fakty. Ogólna zasada pozostaje jednak ta sama.
Maciej1 napisał(a): A co to jest "prawdziwy naukowiec" ? Rozumiem, że ten który jest "uznany" w danym czasie, którego zapraszają do odczytów, wykładów, udzielania rad, którego w danym czasie słuchają nawet elity, czyli władcy świata ? Tak ?I widzisz, tu wychodzi, że Tobie się wydaje, że nauka utknęła w średniowieczu. Że nadal liczy się autorytet i teoria jest tym istotniejsza, im bardziej znane jest nazwisko autora. Co zabawne, masz o tyle rację, że korelacja nadal występuje - tylko związek przyczynowo-skutkowy jest odwrócony o 180 stopni! To uznanie dla osoby bierze się z jakości jej wkładu w naukę, a nie jakość wkładu określa się na podstawie uznania.
Maciej1 napisał(a): Co Ty nie powiesz ? Największy zysk jest, gdy idziesz przeciw większości ?Kto jest najbardziej znany i ceniony? Czyż nie ci, którzy bronili przekonań, które ostatecznie okazały się słuszne, mimo że długo nikt nie chciał się z nimi zgodzić?
A oszołomy pseudonaukowe nie ogłaszają się geniuszami, bo sądzą, że znaleźli sensacyjne potwierdzenia obowiązujących teorii, tylko dlatego, że sądzą, że je obalili. Widać obalanie jest bardziej pożądane, niż potwierdzanie.
Maciej1 napisał(a): I ateista mówi mi takie rzeczy ?! A cóż ateiście przyjdzie z "zapisania się na kartach historii" ?Nie mówię przecież za siebie. Ale typowemu człowiekowi zależy, by zostawić jakieś dziedzictwo, czy jest ateistą, czy nie. Taka ludzka psychologia.
Maciej1 napisał(a): Akurat wymieniłeś dwóch takich, którzy mieli bezsensowne idee.Tak, ja wiem, że najłatwiej nazwać coś, czego się nie rozumie - bezsensownym.
Maciej1 napisał(a): Ale chwila, chwila. Co to jest "sensowna idea" ? Czy przypadkiem nie taka, która w danej epoce uwiedzie masy, da kasę i pozycję ?I znowu przebija Twój średniowieczny obraz nauki.
Nie, sensowna idea to taka, która dobrze tłumaczy obserwacje, przynajmniej w nauce. I tyle.
![[Obrazek: style3,Fizyk.png]](http://www.sloganizer.net/en/style3,Fizyk.png)
"Tylko dwie rzeczy są nieskończone - Wszechświat i ludzka głupota. Co do Wszechświata nie jestem pewien" - Albert Einstein
