Fizyk napisał(a): W średniowieczu to ja bym powiedział, że nie było ani naukowców, ani pseudonaukowców. W ogóle nie było metody naukowej. Było opieranie się na autorytetach ksiąg i ich autorów, i niewiele więcej.
A co to jest "metoda naukowa" ? [Czy ja pokazując sprzeczność obserwacji ziemi z geometrią odpowiedniej kuli lub zwracając uwagę na fakt, że słońce zachodzi w poziomie także na wysokości 10-11 km posługuję się "metodą naukową" ?]
I oczywiście mylisz się. Argumentacja Twoja jest argumentacją tych ludzi, którzy z zasady się mylą, czyli tych którzy niczego z historii się nie uczą. Jest to argumentacja "dawniej było inaczej, ale teraz jest inaczej". Jest dokładnie na odwrót: nic się nie zmienia. To znaczy nic z istotnych rzeczy się nie zmienia. Lecz głupcy zawsze zwracają uwagę tylko na stroje, dekoracje i język, czyli na rzeczy nieistotne, drugorzędne. Dlatego historia nieustannie się powtarza.
Poza tym jest rzeczą zupełnie jasną, że ludzie Średniowiecza byli znacznie mądrzejsi od współczesnych. Oczywiście, głupiec jest zawsze przekonany o własnej mądrości, jest zawsze pyszałkiem nadętym swoją "wiedzą", więc ludzie tego pokolenia, tej epoki zaczną trzeźwieć dopiero gdy gwiazdy spadną im na głowy. Dopiero wtedy być może zauważą, że nawet i kosmologia średniowieczna była bliższa prawdy, niż współczesne urojenie gwiezdne.
Nic się więc nie zmieniło w kwestii polegania na autorytetach. Po prostu obrano sobie inne grupy ludzi za autorytety. Wybrano sobie innych nauczycieli. Inni "mędrcy" są dzisiaj wyroczniami w postrzeganiu świata. I innych opowieści się słucha. A są to szarlatani, którzy "wiedzą" co jest w środku gwiazdy odległej o "miliardy lat świetlnych stąd" albo, którzy "wiedzą" co było w pierwszych nanosekundach istnienia świata (zupełnie jakby byli bogami będącymi przy początku świata). Dlatego gwiazdy naprawdę muszą spaść na głowy tych "mędrców" i tych głupców, którzy ich słuchają z rozdziawionymi z zachwytu gębami, aby się okazało jako to była "mądrość" i jacy to byli "mędrcy". To nie jest mój wyrok. To jest zapisany dwa tysiące lat temu wyrok Boży na Wielki Babilon. Ja go tylko przypominam. Dokładnie te gwiazdy spadną na ziemie, te które wedle "mędrców" są "miliardy lat świetlnych stąd" i które są "olbrzymimi słońcami". Właśnie te, a nie inne.
[Nawiasem mówiąc nie wiem kto był pierwszy, ale szarlatan i intrygant Giordano Bruno (słusznie spalony na stosie) również opowiadał te brednie o "odległych światach wokół gwiazd". A tak na marginesie: gdyby trzecia część gwiazd spadła na ziemię i zgasła i już nie zaświeciła, i gdyby stało się to w krótkim czasie, a Ty byś był świadkiem tego, to zmieniłbyś swoje postrzeganie świata, czy nadal wierzyłbyś w tę współczesną kosmologię, we współczesny światopogląd ? Zadaję Ci to pytanie, by Ci pokazać jaka jest różnica między człowiekiem mądrym, a głupim. Mądry rozumie, że tylko jeden kontrprzykład obala teorię. Głupi ignoruje zaś kontrprzykład. Dlatego mądremu, aby poznać prawdę wystarczy jeden drobny szczegół (w którym ukrył się diabeł), np. to, że obserwacje powierzchni ziemi są sprzeczne z geometrią kuli o promieniu..itd A głupiemu ? Czy głupiemu wystarczy to, gdy gwiazdy będą padać z nieba ? Czy to mu wystarczy do obudzenia się z hipnotycznego transu, do wyleczenia się z zaczarowania rozumu ("kulką ziemską") ? Otóż ja wcale nie jestem pewien, że to wystarczy! I dlatego zadaję to pytanie. A proszę o konkretną odpowiedź, czyli "tak lub nie". Potraktuj pytanie na serio, czyli hipotetycznie jakby się tak stało, to co byś Ty wtedy powiedział ? Czy wycofałbyś się ze swoich tez odnośnie nieba? Czy nie ?]
Cytat:I nie ignoruje fragmentów rzeczywistości dlatego, że mu tak wygodnie (jak Ty ignorujesz niebo, żeby daleko nie szukać).
Ale dlaczego Ty tak kłamiesz ? Ja "ignoruję niebo" ? A który to fakt na niebie ja zignorowałem ? Podaj mi chociaż jeden, który "zignorowałem" !To Ty ignorujesz fakty.
Np. ignorujesz fakt, że obserwacje powierzchni ziemi są sprzeczne z geometrią stosownej kuli (takiej jak urojona "ziemska). Np. ignorujesz oczywisty fakt, że choćby taka obserwacja jak ta z dwoma platformami (widzianymi z wysokości plaży i z wyższa) czy taka jak moja z Krynicy Morskiej jest praktycznie nie do wytłumaczenia na "globusie ziemskim" (ponieważ kombinacja z "refrakcja atmosfery" jest tutaj zawodna z uwagi na skrajnie małe prawdopodobieństwo tak dokładnego poukładania się czynników fizycznych w powietrzu). Np. ignorujesz informację o tym, że na wysokości 11 km słonce zachodzi w poziomie. Ignorujesz informację, że oświetlenie terenu poniżej (chmur poniżej) jest sprzeczne z oficjalnym modelem. Nawet nie chcesz tego sprawdzać, po prostu ignorujesz. A przecież prawdziwego naukowca już tylko ta informacja o dwóch platformach na pewno bardzo by zaciekawiła i zaintrygowała. Bo prawdziwy rozumie jakaż tu trudność "w zasymulowaniu na kulistym z przypadku".
Ja żadnego faktu nie ignoruję. Proszę mi takich rzeczy nie przypisywać. Ja pokazuję tylko jak niedorzeczne jest "odkrywanie kształtu ziemi ze świateł nieznanego nieba". Oraz pokazuję, że z zasady istnieje dowolnie wiele możliwości, że te same fakty mogą być interpretowane na wiele sposobów.
https://www.youtube.com/watch?v=bol8vZ7pcu8
Obejrzyj sobie ten film. On pokazuje jak ten sam fakt (układanie się cieni w zależności od odległości od pewnego punktu na powierzchni) może prowadzić do zupełnie różnych wniosków, w zależności od tego jakie dodatkowe , a niesprawdzone założenia sobie przyjmiemy "po drodze" (na potrzeby konstrukcji swojego modelu).
Widzisz, gdyby teoria kulistej ziemi i współczesnej kosmologii była zbudowana w ten sposób, według takiego przepisu: sprawdzone i pewne fakty, żadnych faktów niesprawdzonych i niepewnych + absolutnie poprawne rozumowanie => kulista ziemia, to wtedy byłaby to prawdziwa teoria.
Ale ona jest zbudowana w ten sposób: pewne sprawdzone fakty (np. rzucanie cienia przez kijki na ziemi, jak w obserwacjach Eratostenesa) + całe mnóstwo niesprawdzonych wyobrażeń na temat nieznanego ! (tu: nieba, czyli np. "promienie słońca padają praktycznie idealnie równolegle na całą ziemię, po drodze od słońca do obserwatora na ziemi promień biegnie po linii prostej, a przynajmniej z bardzo dobrym przybliżeniem po prostej, ziemia jest jakąś kulą") =>kula ziemska o promieniu ok. 6371-6378 km i współczesna kosmologia, to to nie jest prawdziwa teoria, ale to jest tylko niesprawdzona spekulacja, hipoteza, której prawdziwość wolno, a nawet należy podważać.
Jest to spekulacja, niesprawdzona hipoteza ponieważ zawiera w sobie, jako składnik podstawowy i nieodzowny także i to, co wytłuszczono i podkreślono w zdaniu znajdującym się nieco wyżej, czyli niesprawdzone wyobrażenia na temat nieznanego (nieba).
Proszę więc nie mówić, że ja "ignoruję fakty", bo ja nie ignoruję, ale to Ty ignorujesz oraz myślisz od rzeczy ("odkrywając kształt ziemi z nieznanych świateł nieznanego otoczenia ziemi"). A taka mowa kompromituje Cię jako naukowca posługującego się "metodą naukową" (tylko jeszcze nie wiem co Ty przez tę metodę rozumiesz).
Cytat:I widzisz, tu wychodzi, że Tobie się wydaje, że nauka utknęła w średniowieczu. Że nadal liczy się autorytet i teoria jest tym istotniejsza, im bardziej znane jest nazwisko autora.
Nie, nie "wydaje mi się". Lecz właśnie tak jest. Nic się nie zmieniło. Zmieniły się tylko "autorytety" i ich opowieści o nieznanym i niezbadanym.
Cytat:To uznanie dla osoby bierze się z jakości jej wkładu w naukę, a nie jakość wkładu określa się na podstawie uznania.
A kto określa "jakość wkładu"? Wyrocznia Delficka ? Czy... już istniejące i już uznane autorytety ?
Cytat:Widać obalanie jest bardziej pożądane, niż potwierdzanie.
Dokładnie tak. To wynika z czystej logiki. Już to tłumaczyłem. Fakt falsyfikujący jest ważniejszy, niż fakt potwierdzający model.
Bo (kolejny z wielu) potwierdzający mówi tylko tyle: być może model, który zbudowaliśmy jest prawdziwy.
A kontrprzykład mówi to: model, który zbudowaliśmy jest na pewno fałszywy.
"Na pewno" ma wagę (logiczną) większą niż "być może". Dlatego to fakt falsyfikujący jest "strażnikiem prawdy" i chroni rozum przed popadnięciem w urojenia.
To oczywiste, że nauka rozwija się właśnie przez próby kwestionowania i podważania "uznanych mądrości".
A nie przez "nieustanna adorację" (modelu) oraz zakaz jego kwestionowania.
Prawdziwa cnota nie boi się krytyki, podobnie prawdziwy model obroni się, jeśli jest prawdziwy. A jeśli jest fałszywy, to do diabła z nim. Precz, z nim jeśli fałszywy, nawet jakby miał "tysiąc lat i cały świat mu się kłaniał z rozdziawiona japą" !
Prawdę (np. o świecie) poznaje się przez odsiewanie plew i wyrywanie (z głów) chwastów fałszu. A do tego służy właśnie "strażnik prawdy" czyli to, co model falsyfikuje: kontrprzykład.
Wybacz, ale jeśli Ty myślisz, że właściwym kierunkiem (w myśleniu naukowym) jest dążenie tylko do potwierdzania już zastanych pomysłów i teorii, to znów kompromitujesz się jako "naukowiec", ze swoją "metodą naukową".
Zatem: jest oczywistością, że to co falsyfikuje model jest ważniejsze, ma większą rangę, niż to co model potwierdza.
W ogólności: uczeni przywiązują zbyt wielką wagę do fantazjowania i spekulacji (budowa "modeli"), a zbyt małą do obserwowania rzeczywistości. Lepiej jest opisywać rzeczywistość, czyli opisywać jak jest, niż fantazjować na temat "a dlaczego tak jest?". Bo opisywanie to podawania faktów. Np. na wysokości 11 km słońce zachodzi praktycznie w poziomie. A "budowanie modeli" to zawsze czcze domysły i fantazje, które odwołują się do zgadywanek na temat nieznanego i odległego. Domysły i przypuszczenia na temat nieznanego są zaś z zasady fałszywe.
A to wynika z logiki, patrz jak to wynika z logiki, patrz i podziwiaj: z zasady istnieje dowolnie wiele możliwości rozwiązania danego problemu, osiągnięcia jakiegoś efektu => szansa że ktoś (z domysłu i próżnej spekulacji) trafił akurat w tę zgodną z rzeczywistością jest ...jaka ? Ile wynosi szansa jednego do dowolnie wielu ?
Dlatego domysły są z zasady fałszywe.
Naukowcy mają za dużo wyobraźni, a w zbyt małym stopniu opanowali zdolność logicznego myślenia, zbyt mało kochają logikę. [Jakby kochali, to by nie popadli w taką niedorzeczność, że "z nieznanych świateł nieznanego nieba odkryli kształt ziemi i oto 'już wiedzą' "]
Cytat:Tak, ja wiem, że najłatwiej nazwać coś, czego się nie rozumie - bezsensownym.
A co jest "do rozumienia" w teorii kopernikańskiej ? Układ kulek wokół innej kulki (słońca) ? To dziecko nawet zrozumie. Nawet debil zrozumie, jak popatrzy.
Natomiast zrozumieć, że jeden kontrprzykład obala teorię, czy że "poznawanie kształtu ziemi z nieznanych świateł nieznanego nieba" to niedorzeczność myślenia jest bardzo trudno- tego jak widać nie rozumieją nawet "tęgie, naukowe głowy".
A "teoria względności" to bredzenie pijanego w puszczy.
