Jakoś sam bon oświatowy mnie nie przekonuje. To jest wyłącznie komplikowanie systemu - przecież obecnie też pieniądze idą za uczniem w postaci subwencji oświatowej. Natomiast pozwolenie szkołom na większą samodzielność w doborze nauczanych kwestii wydaje się krokiem w dobrą stronę. Ja bym widział to tak, że ministerstwo jedynie definiuje podstawę - takie absolutne minimum, w znacznie mniejszym zakresie niż obecnie - a szkoły wokół tego budują program. Obecnie teoretycznie też tak mogą, ale po realizacji treści ministerialnych nie zostaje czasu na nic innego a niekiedy i na to go brakuje.
"Wkrótce Europa przekona się, i to boleśnie, co to są polskie fobie, psychozy oraz historyczne bóle fantomowe"

