To ja dorzucę do pieca
i postawię tezę, że prawdziwy chrześcijanin, to taki który nie wierzy w otoczkę metafizyczną.
Jeśli postępujesz zgodnie z etyką chrześcijańską, nie oczekując nagrody po śmierci, bo nie wierzysz w zaświaty, to jest to wiele bardziej autentyczne, niż gdybyś postępował tak, bo masz nadzieję na nagrodę w postaci zbawienia.
Dodam także, że wychowałem się wśród wierzących i praktykujących chrześcijan, ale nie spotkałem żadnego, który odczuwałby obecność Jezusa w swoim życiu, doznawałby mistycznych stanów podczas modlitwy, czy miał jakiekolwiek inne metafizyczne doznania. Większość z nich nie znała także doktryny kościoła w kwestiach metafizycznych. Nie przeszkadzało im to jednak żyć (lub choćby starać się żyć) zgodnie z przykazaniami i etyką chrześcijańską.
Dowodzi to, że w praktyce metafizyka nie jest potrzebna by wyznawać i realizować wartości chrześcijańskie.
i postawię tezę, że prawdziwy chrześcijanin, to taki który nie wierzy w otoczkę metafizyczną.Jeśli postępujesz zgodnie z etyką chrześcijańską, nie oczekując nagrody po śmierci, bo nie wierzysz w zaświaty, to jest to wiele bardziej autentyczne, niż gdybyś postępował tak, bo masz nadzieję na nagrodę w postaci zbawienia.
Dodam także, że wychowałem się wśród wierzących i praktykujących chrześcijan, ale nie spotkałem żadnego, który odczuwałby obecność Jezusa w swoim życiu, doznawałby mistycznych stanów podczas modlitwy, czy miał jakiekolwiek inne metafizyczne doznania. Większość z nich nie znała także doktryny kościoła w kwestiach metafizycznych. Nie przeszkadzało im to jednak żyć (lub choćby starać się żyć) zgodnie z przykazaniami i etyką chrześcijańską.
Dowodzi to, że w praktyce metafizyka nie jest potrzebna by wyznawać i realizować wartości chrześcijańskie.

