Znam odpowiedź. Trzeba uczyć się, jak się uczyć. Jak ma się narzędzia do szybkiego przyswajania to potem wszystko idzie zapamiętać. A jak się pamięta to łatwiej zrozumieć. Ja na ten przykład mnóstwo rzeczy zapomniałem. Wniosek jest taki, że nie były mi do czegokolwiek potrzebne. Za to bardzo by mi się przydały umiejętności zapamiętywania związane np. z rozbudowanym pałacem pamięci. Mój ma kolosalną liczbę 5 komnat i jest w dużej mierze o wiele mniej poręczny od RAMu. Nie było godzin ćwiczenia, nie ma automatyzmu. Jest bo jest. W RAMie mam za to wszystkie hasła. Ostatnio przypadkiem zapamiętałem 16-znakowe. A mógłbym je wszystkie zamknąć w pamięci trwałej i nie musiałbym pamiętać.
Jakbym posiadł umiejętności arytmetyczne pozwalające na operacje na dużych liczbach to podejrzewam, że życie byłoby nieco latwiejsze.
Zakres wiedzy to sprawa wtórna i wydaje mi się, że uczenie wszystkich wszystkiego to pomyłka. Ale jakby nauczyć wszystkich jak się nauczyć... To by było coś. W razie potrzeby siada Kajtek i Bożenka i wciągają tablice logarytmiczne jak spaghetti. Wzory w pamięci czekają na wywołanie jak Reksio na gwizdek. Zasady gramatyki mają w małym paluszku po kilku wykładach, bo nawet notatek im nie trzeba do tego. Do końca podstawówki mówią po angielsku, niemiecku, chińsku i w Suahili, jeżeli mieli taką fantazję.
Nienawidzę uczenia się na zaś. A no bo, a nóż jeszcze się przyda. Dupa tam. Większość szkolnej wiedzy nie przydała mi się nigdzie i nigdy. A ta co się przydała to raczej w wyniku mojej osobistej kreatywności i tego, że wykminiłem gdzie by ją upchnąć, żeby było dobrze. Dobrze będzie wtedy jak się podstawy pozna. Podstawy do dalszej nauki i samodzielnego wybierania co się dalej przyda.
Jakbym posiadł umiejętności arytmetyczne pozwalające na operacje na dużych liczbach to podejrzewam, że życie byłoby nieco latwiejsze.
Zakres wiedzy to sprawa wtórna i wydaje mi się, że uczenie wszystkich wszystkiego to pomyłka. Ale jakby nauczyć wszystkich jak się nauczyć... To by było coś. W razie potrzeby siada Kajtek i Bożenka i wciągają tablice logarytmiczne jak spaghetti. Wzory w pamięci czekają na wywołanie jak Reksio na gwizdek. Zasady gramatyki mają w małym paluszku po kilku wykładach, bo nawet notatek im nie trzeba do tego. Do końca podstawówki mówią po angielsku, niemiecku, chińsku i w Suahili, jeżeli mieli taką fantazję.
Nienawidzę uczenia się na zaś. A no bo, a nóż jeszcze się przyda. Dupa tam. Większość szkolnej wiedzy nie przydała mi się nigdzie i nigdy. A ta co się przydała to raczej w wyniku mojej osobistej kreatywności i tego, że wykminiłem gdzie by ją upchnąć, żeby było dobrze. Dobrze będzie wtedy jak się podstawy pozna. Podstawy do dalszej nauki i samodzielnego wybierania co się dalej przyda.
Sebastian Flak

