ZaKotem napisał(a): Zasadniczo takie jest właśnie zadanie szkoły. Ale sztukę uczenia się można opanować tylko... ucząc się. Czegokolwiek.
Moim zdaniem tutaj leży pies pogrzebany. Bo uczenie czegokolwiek właśnie do znanych z dnia dzisiejszego efektów się sprowadza. Podstawową wiedzą powinno być to jak przygotować swoje miejsce pracy, materiały i jak to skutecznie zapamiętać np. poprzez ćwiczenia z mnemotechnik. Dopiero potem na tak przygotowany grunt rzucać ziarenka wiedzy. A te, które się spodobają to pielęgnować i pozwalać ludziom wybierać czego chcą.
Cytat: A wiadomo, że większość z tego się nie przyda - bo to ma być ćwiczenie. A także sposób na dowiedzenie się, do czego ktoś ma talent, a do czego antytalent. Uczeń w wieku kilkunastu lat sam już powinien zdecydować, czego uczenie się nie sprawia mu trudności, a co może sobie odpuścić i jechać na trójach. Oczywiście jest to trudne, gdy się ma psychopatycznych nauczycieli, odbierających jako osobistą obrazę to, że ktoś nie chce się uczyć danego przedmiotu, lub psychopatycznych rodziców, którzy ocenami dziecka mierzą swoją zajebistość.
No spoko. Tylko ja widzę też problem z niedostosowaniem materiału do gruntu jaki powstaje na niwie dzisiejszych ćwiczeń. Program jest przeładowany w stosunku do pojemności pamięci. I w dodatku to czego uczą się dzieci to kompletna abstrakcja i to w dodatku nudna. Nie ma takiej siły, żeby negatywne aspekty szkoły spowodowały zaistnienie pozytywnych efektów. Szkoła to nie jest wyzwanie. Szkoła to przechowalnia dzieci w wieku od 6 do 18 lat w czasie gdy rodzice są w robocie. I w tej funkcji spełnia się znakomicie.
Sofeicz napisał(a):Gawain napisał(a): Większość szkolnej wiedzy nie przydała mi się nigdzie i nigdy.
No właśnie.
W sumie to dlaczego ogólnie rozumiana wiedza większości się do niczego nie przydaje?
Czy to wina wiedzy?
Problem sformułowania przekazu. Historia jest ciekawa, ale da się ją zajechać nauczaniem dat i z dupy wziętych wydarzeń wyalienowanych z kontekstu. Jak się postarać to można o mitach greckich rozmawiać na przykładzie Avengersów z Marvela. Serio. Nawet jak dzieciaki nie kojarzą Herkulesa to Hulka już tak. I będą siedzieć z rozdziawionymi gębami i chłonąć. A przecież im to do niczego nie jest potrzebne. Dzisiaj ze siedemdziesiąt procent populacji tego kraju może gostka nie kojarzyć. I świat się nie zawali. Ogólnie to trzeba wiedzieć jak najwięcej bo to daje możliwości budowania obrazu świata bardziej komplementarnego niż jak się wie mało albo zgoła nic.
Sebastian Flak

