Żarłak napisał(a): Mieli do wyboru pracować dłużej o 4 godziny lub 6 godzin. O prawie 1/4 lub 1/3 więcej, a wynagrodzenia dostaliby mniej niż 1/5 więcej, a to dopiero po 4 latach. Zajebisty deal.Dlaczego frajerzy nie chcieli?
Nie do końca. Ten deal był jeszcze gorszy.
Mało kto zwrócił uwagę, ale Szydło sama się wkopała mówiąc o liczbie nauczycieli, którzy odchodzą z zawodu. Rocznie miało to być po 2010 roku średnio pomiędzy 25-30 tys z czego 80% miało być nikim nie zastępowane. Co oznacza, że przy obecnym wymiarze godzin przy tablicy jest nadwyżka 20-24 tysięcy nauczycieli rocznie, którzy opuszczają zawód. Bo przecież gdyby było zapotrzebowanie to 100% odchodzących zastępowano by nowymi. Zapewne skutki niżu demograficznego oraz likwidacji gimnazjów. Ale oznacza to, że propozycja podwyżki w zamian za większy wymiar godzin oznaczać będzie, że albo tą 1/3 lub 1/4 nauczycieli się zwolni (czyli jakieś 150-200 tysięcy ludzi) - albo się ich nie zwolni - ale będą mieli obniżony etat - o 1/3 lub 1/4. Czyli kasa mniej więcej ta sama bo podwyżkę zje obniżka wymiaru zatrudnienia - ale do emerytury i innych takich staż pracy liczony np według 0.75 etatu, bo tyle właśnie będzie wynosiło obecne 18 godzin w wariancie podwyższenia czasu przy tablicy o 1/4.
Co gorsza w przypadku zwolnień polecieli by głównie najmłodsi nauczyciele - którym się jeszcze chce uczyć, szukać nowych metod itp - a zostaliby tacy chronieni przez KN oraz związki zawodowe. Więc nie dość, że pojawia się ogromna luka pokoleniowa i za 10-15 lat nie ma kto w szkołach uczyć to jeszcze mamy selekcję negatywną w zawodzie a nauczyciele na wsi i w małych miasteczkach zamiast zbierać etat po 2-3 szkołach jak teraz musieliby to robić po 4 lub 5. Zajebiście na pewno wpłynęłoby to na jakość szkolnictwa.
Dodatkowo faktycznie przydała by się zmiana wynagradzania nauczycieli - bo obecny system w którym podwyżka zależy praktycznie wyłącznie od stażu pracy w szkole a nauczyciel kiepski musi zarabiać ustawowo tyle samo co nauczyciel wybitny nie działa motywująco. Zamiast dawać ten 1000 złotych podwyżki wszystkim po równo należałoby zwiększyć pulę, którą dyrekcja może przeznaczyć na pensję wedle własnej oceny pracy zatrudnionych w szkole. Można też myśleć o podnoszeniu wymiaru godzin przy tablicy w zamian za zmniejszenie innych obciążeń np biurokratycznych - ale stopniowo - bez drastycznych kroków takich jak te, które doprowadzą do zwolnienia 1/4 wszystkich w 4 lata. Ale to wymaga spokoju a nie wyskakiwania z takimi propozycjami w przeddzień strajku. Dzięki piątkowym groźbom pani Szydło temat załatwiony jest na amen na kilka najbliższych lat.
"Wkrótce Europa przekona się, i to boleśnie, co to są polskie fobie, psychozy oraz historyczne bóle fantomowe"


Dlaczego frajerzy nie chcieli? 