Sofeicz napisał(a): W paru miejscach się jakoś udało, np. w Chile.Fakt, że największe sukcesy to dalekie południe. Ale i tam długo to zajęło i fazę różnych dzikich populizmów musieli przejść. No i przykład Argentyny (kiedyś jednej z czołowych gospodarek) wskazuje, że każdy sukces jest tam do spieprzenia.
Ale zauważ, że to dość daleko od Gringo (może właśnie dlatego).
Mówiąc prościej propedegnacja deglomeratywna załamuje się w punkcie adekwatnej symbiozy tejże wizji.

