zefciu napisał(a): Niestety IV i V tom pełne są dłużyzn typu: cały rozdział o tym jak Brienne jedze przez wydmę i rozmyśla.Ototo. Myślałem, że mnie cholera weźmie jak czytałem o Jaimie, co to jedzie, duma i duchowo przepoczwarza się. Aż się bałem, żeby z tej poczwarki się jakiś motyl nie wykluł.
zefciu napisał(a): Drugim problemem jest to, że historia w książkach, aby była ciekawa, musi odbiec jakoś od historii filmowej.Ogólnie dość fundamentalnych różnic jest sporo. Scenarzyści przecież kompletnie przerobili motyw Innych i Night Kinga.
zefciu napisał(a): Jeśli np. Stannis pojedzie przeciwko Boltonom, przegra i zginie, to cliffhanger, którym się skończył V tom jest zmarnowany.Pewnie pojedzie, przegra i zginie
Ale np. Melisandre zjara Stannisównę nie po to, żeby słońce wyjrzało zza chmurki, ale żeby wskrzesić Jona. Tego typu różnic bym się spodziewał, podobnie, ale logiczniej. Choć bardziej rozwleczone.zefciu napisał(a): A czy Martinowi uda się zrobić coś, co zgwałci nasze oczekiwania wyrobione przez serial, a jednocześnie będzie ciekawe? Chciałbym, aby się udało, ale nie pokładam w tym wielkiej nadziei.Za bardzo się zakałapućkał w tym wszystkim.
zefciu napisał(a): Żal, że Martin uwierzył, że książka wg wstępnych planów jest za krótka. Jestem przekonany, że byłby w stanie ukończyć historię w 5 tomach.Prawda. Jak się zwiększa objętość to spada gęstość, tu treściwość. Przemiana adiabatyczna.
Mówiąc prościej propedegnacja deglomeratywna załamuje się w punkcie adekwatnej symbiozy tejże wizji.

