zefciu napisał(a):kmat napisał(a): Po prawdzie to ja już ledwo Ucztę dla Wron zmęczyłem. Fenomen cyklu jedzie na trzech pierwszych tomach, które faktycznie wciągały.Niestety IV i V tom pełne są dłużyzn typu: cały rozdział o tym jak Brienne jedze przez wydmę i rozmyśla. Albo mamy tam historię Quentyna – bohatera, który wziął się znikąd, przeżywa długą przygodę i głupio umiera bez istotnego wpływu na stan faktyczny. W porównaniu z początkiem historii, gdzie dzieje się bardzo dużo i wszystkie wątki są ściśle i sensownie powiązane rzeczywiście przeżywa się zawód.
Też to zauważyłem, ale niestety tomy I-III też są takowych pełne, ale wtedy działa jeszcze efekt świeżości. :
)

