Po pierwsze, nikt na tej planecie nie woła hey, Mister Jesus, tylko wszyscy wzdychają oh, Jesus the Lord.
Po drugie, stwierdziłem, że Duch Święty zwiał z Japonii, ponieważ pozostali w niej tylko kakure krishtians, egzotyczne niedobitki uprawiające (za Twardochem) mętny kult przodków z użyciem fonetycznie zapamiętanych formułek modlitewnych. Stwierdziłbym, że Duch Święty nie zwiał z Japonii, gdyby Japonia została ochrzczona, gruntownie zewangelizowana i przez wieki aktywnie utrzymywała łączność dla przykładu z Watykanem.
Po trzecie, "nie muszę być świętszy od wyznawców bożków i demonów" - no faktycznie, na to nie wpadłem, że katolik sięgnie po taki argument. Ale satanizm co najmniej laveyański ma wbudowaną zapadkę "kwestionuję wszystko", czyli że satanista może zakwestionować również swój satanizm i porzucić go bez większych problemów duchowych (problemy z porzucanymi współwyznawcami faktycznie mogą się zdarzać).
Po czwarte, skoro sam już przekonujesz, że paleonauki dają obraz zbieżny z prawdą lepiej niż zapisy biblijne, to może i o Zmartwychwstaniu posłuchamy Cię innym razem? Może tak właśnie należy postąpić, zamiast domniemywać jakąś Transcendencję, odgrodzoną od doczesności metaforycznym rozpostarciem i nie mniej metaforycznymi wodami?
Po piąte, nie wiem, za czym to ma być argument. Że nikomu nic do gejów w sutannach, bo taki nastał kontekst w naszej epoce? A jak nastanie odpowiedni kontekst, to pójdziemy karmić Ciałem i Krwią szympansy, i co nam pan zrobi? Owszem, jest to ciekawe do studiowania, ale mało poważne do wyznawania.
Po szóste, to, że judeojęzyczni mieli dość i prawie okołoświątynnej nazionalkonserwy, i poszli na wiele, byle się od tamtych odciąć, nie zaskakuje mnie wcale.
Po drugie, stwierdziłem, że Duch Święty zwiał z Japonii, ponieważ pozostali w niej tylko kakure krishtians, egzotyczne niedobitki uprawiające (za Twardochem) mętny kult przodków z użyciem fonetycznie zapamiętanych formułek modlitewnych. Stwierdziłbym, że Duch Święty nie zwiał z Japonii, gdyby Japonia została ochrzczona, gruntownie zewangelizowana i przez wieki aktywnie utrzymywała łączność dla przykładu z Watykanem.
Po trzecie, "nie muszę być świętszy od wyznawców bożków i demonów" - no faktycznie, na to nie wpadłem, że katolik sięgnie po taki argument. Ale satanizm co najmniej laveyański ma wbudowaną zapadkę "kwestionuję wszystko", czyli że satanista może zakwestionować również swój satanizm i porzucić go bez większych problemów duchowych (problemy z porzucanymi współwyznawcami faktycznie mogą się zdarzać).
Po czwarte, skoro sam już przekonujesz, że paleonauki dają obraz zbieżny z prawdą lepiej niż zapisy biblijne, to może i o Zmartwychwstaniu posłuchamy Cię innym razem? Może tak właśnie należy postąpić, zamiast domniemywać jakąś Transcendencję, odgrodzoną od doczesności metaforycznym rozpostarciem i nie mniej metaforycznymi wodami?
Po piąte, nie wiem, za czym to ma być argument. Że nikomu nic do gejów w sutannach, bo taki nastał kontekst w naszej epoce? A jak nastanie odpowiedni kontekst, to pójdziemy karmić Ciałem i Krwią szympansy, i co nam pan zrobi? Owszem, jest to ciekawe do studiowania, ale mało poważne do wyznawania.
Po szóste, to, że judeojęzyczni mieli dość i prawie okołoświątynnej nazionalkonserwy, i poszli na wiele, byle się od tamtych odciąć, nie zaskakuje mnie wcale.
