Dwa Litry Wody napisał(a): A nieprawda. Cersei dziabnie Jamie po tym jak na wzór Szalonego Króla będzie chciała spalić dzikim ogniem całe King’s Landing. Natomiast Arya z Ogarem znajdą Jamiego, gdy ten przybrany w czerwony płaszcz Lanisterów (dla kontrastu z białym, jaki nosił podczas pierwszego królobójstwa) siedząc na Żelaznym Tronie będzie tępo wpatrywać się w zwłoki swojej królowej – siostry i mamrotać pod nosem „She said – Burn them all”… OczkoMoże tak być

zefciu napisał(a): Jakie x tysięcy lat? Od czasów Aegona minęło 300 lat.Ekspansja Valyrii to dużo wcześniej. Czemu nie wpadli na to Ghiscarczycy czy Rhoynarowie?
zefciu napisał(a): Stąd wniosek, że 7 Królestw trzymało potem coś więcej, niż strach przed smokami.Ano. Tradycja, siła przyzwyczajenia?
zefciu napisał(a): No tak. Ale pytanie, jak doszło do tego, że całe Westeros mówi jedną, andalską mową. Jeszcze byłby sens, gdyby, wskutek inwazji Walyrian zaczęli mówić po walyriańsku. Ale nie.Na kompletną valyrianizację było chyba za mało czasu. Zresztą chyba nie bardzo było kim valyrianizować. Ani po co, Westeros już miało wspólny język.
zefciu napisał(a): No jak się nie rozleciało, jak się rozleciało. Nie od razu po rebelii, ale bardzo szybko po niej.I za Targaryenów były takie ruchawki.
zefciu napisał(a): No właśnie o tym piszę, że rzeczywistość lingwistyczna Westeros jest nierealistyczna. Inwazja Andalów miała miejsce 4000 lat przed powieścią. Języki Westeros mogłyby być zatem tak zróżnicowane, jak rodzina indoeuropejska. Ale nie są.Owszem. Zwłaszcza, że panowało rozdrobnienie polityczne. Powinna być jakaś andalska rodzina językowa, zresztą na części obszarów powinny się utrzymywać JĘZYKI Pierwszych ludzi. Pamiętajmy, że prosty andalski podbój miał miejsce tylko w Vale. Zresztą ogólnie Martin nie ogarnia skali czasu, jaką operuje. Przecież te szlacheckie rody panujące na trzech wioskach potrafią mieć po kilka tysięcy lat.
zefciu napisał(a): Jeden R'hllor wi. Mam nadzieję, że w książce nie będzie takiego bezsensu.Nie będzie. Książka ma zupełnie inną koncepcję Innych. Tam to jest jakaś wariacja w temacie mrocznych elfów, odrębna rasa. No i nie ma żadnego NK. Bezsensy w książce będą zupełnie inne

zefciu napisał(a): Pisałem tutaj o tym, co mi się wydawało sensowne, a nie o tym, co bezsensowne. Budowa kilku skorpionów specjalnie do walki ze smokami miała sens. Czaszka smoka jest najtwardszym pancerzem znanym w tamtym świecie. Dlatego potrzebujemy broni, która dostarcza ogromnej energii w jeden punkt, by przebić ten pancerz. Do niczego innego jednak ta broń nie jest jednak potrzebna. Scena, w której te bełty wywalają pół burty statku nie ma sensu.Ano. A to się okazuje Wunderwaffe ogólnego użytku. To czemu nikt wcześniej tego nie wymyślił?
No i jeszcze - czemu Danka po prostu nie zaatakowałą żelaznej floty od tyłu? A jeśli te skorpiony są wystarczająco obrotowe, to od góry? Zresztą kij z obrotowością, były zamontowane na dziobie. Jakby je obrócić to by mogły rozwalić własny statek.
Mówiąc prościej propedegnacja deglomeratywna załamuje się w punkcie adekwatnej symbiozy tejże wizji.

