I jeszcze, żeby nie było. Wcale nie wszystko, co Malinowski powiedział w wywiadzie to kompletne brednie.
Ian Morris, autor przełomowej, jak pilaster uważa, dla badań historii ludzkiej cywilizacji, pracy „Dlaczego Zachód rządzi – na razie”, zauważył pewne ciekawe zjawisko.
Niemniej jednak, niżej podpisany zdecydowanie woli uzasadnienia i wyjaśnienia naukowe, nie zaś metafizyczne. A postulat eksterminacji 90% ludzkości i zapędzenia 90% ocalałych do czegoś w rodzaju planetarnego gułagu, czego domaga się sekta klimatystów, jest mu obcy i wstrętny.
Ian Morris, autor przełomowej, jak pilaster uważa, dla badań historii ludzkiej cywilizacji, pracy „Dlaczego Zachód rządzi – na razie”, zauważył pewne ciekawe zjawisko.
Każda epoka dostaje taką myśl, jakiej potrzebuje.
Kiedy w danym społeczeństwie, niezależnie od okresu historycznego i kręgu kulturowego, pojawiają się jakieś bariery, gospodarcze, społeczne, czy środowiskowe, blokujące dalszy rozwój tego społeczeństwa, z reguły pojawia się też myśl, idea, która po powszechnym jej zaakceptowaniu zmienia dominujący w społeczeństwie etos w kierunku umożliwiającym pokonanie napotkanych ograniczeń. Morris wymienił przy tym wiele takich przejść fazowych (problem – idea – rozwiązanie), jednym z najbardziej znanych było narodziny i rozwój chrześcijaństwa.
Można zatem odnieść wrażenie, że również powstanie sekty klimatystów jest pewnego rodzaju odpryskiem, efektem ubocznym, poszukiwania przez współczesną cywilizację globalną swojej myśli, która uzasadni pokonanie pewnej bariery rozwojowej. Tą barierą naturalnie nie są żadne tam „zmiany klimatyczne”, bo to w końcu oczywiste brednie, ale samo wykorzystanie paliw kopalnych. Zasoby węgla, ropy i gazu na Ziemi nie są nieskończone, a energia w nich zawarta ma stosunkowo niską entalpię (zawartość energii na jednostkę masy), zatem jej wykorzystanie generuje masę prawdziwych, a nie jak CO2 wyimaginowanych, zanieczyszczeń, oraz daje ogromne i szkodliwe wpływy polityczne dostawcom tych paliw.
Znajdujemy się więc w punkcie bifurkacji energetycznej, przejścia z paliw kopalnych na energię słoneczną, i w dalszej perspektywie jądrową, a klimatyzm byłby tylko, co prawda śmieszną i bezsensowną, jedną z prób ideowego uzasadnienia tego przejścia. Skoro jednak klimatyzm jakoś przyśpiesza i wzmacnia tą transformację, należałoby go uznać za zjawisko w jakimś stopniu pozytywne. Zachwyty Malinowskiego energetyką słoneczną nie są bowiem, inaczej niż cała reszta wywiadu, wcale nieracjonalne, ani nawet zbytnio przesadzone.
Niemniej jednak, niżej podpisany zdecydowanie woli uzasadnienia i wyjaśnienia naukowe, nie zaś metafizyczne. A postulat eksterminacji 90% ludzkości i zapędzenia 90% ocalałych do czegoś w rodzaju planetarnego gułagu, czego domaga się sekta klimatystów, jest mu obcy i wstrętny.

