Peter napisał(a):Maciej1 napisał(a): Natomiast niezależnie od tego kim jest kilwater ja swoje wyłożyłem jeszcze prościej, niż kilwater: jeżeli nad płaską powierzchnią (zwaną np. "ziemią") zbudujesz układ optyczny (np. zwany "niebem") wyświetlający światła gwiazd w ten sposób, że przy zmianie odległości na płaskiej powierzchni (na ziemi) o mniej więcej 111 km światło gwiazdy na niebie zmieni położenie o 1 stopień kątowy, to to oznacza, że cały układ (ziemia plus gwiazdy nieba) zachowuje się tak JAKBY ziemia była kulą o promieniu ok. 6371-6378 km, a gwiazdy były bardzo bardzo daleko (plus oczywiście inne założenia- np. takie, że światło gwiazd biegnie do oka po prostych). I wtedy na płaskiej ziemi, przy tak działającym układzie świateł na niebie nad głowami w "astronawigacji" możesz spokojnie posługiwać się "kulą ziemską o promieniu ok. 6371-6378 km". Możesz się więc posługiwać wtedy tym czego nie ma (urojoną "kulą ziemską") do poprawnej nawigacji- bo wtedy ziemia choć kulą nie jest to jednak z uwagi na takie a nie inne działanie nieba zachowuje się JAKBY była taką kulą.
ale co ma układ optyczny zwany niebem służący do wyświetlania światła gwiazd do zastosowania ortodromy o którym pisał Kilwater? Wytłumacz proszę wszystkim jak w warunkach płaskiej ziemi wyznaczasz ortodromę czyli "najkrótszą drogę pomiędzy dwoma punktami na powierzchni kuli biegnącą po jej powierzchni."
Przeczytaj to co ja napisałem ze zrozumieniem. W razie potrzeby ze sto razy. Musisz starać się zrozumieć rzeczy najprostsze. Np. to: poruszanie się w rzeczywistości to nie jest to samo co poruszanie się na mapie. Czym innym jest rzeczywista trasa w rzeczywistym świecie, a czym innym jest to co sobie ludzie rysują na mapach ("ortodromę") w oparciu o urojenie "kulistej ziemi".
Cytat:Ale w czym nasze 'urojenia' poparte matematyką, geodezją, astronomią, astronautyką i praktyką są bardziej 'urojeńsze' od twoich 'urojeń' niczym nie popartych?
No właśnie w tym, że wasze nie są poparte faktami, a tylko matematyką, geometrią, astronomią... Np. "wyliczenie promienia ziemi" jest matematycznie doskonałe. Ale ma taki feler (którego wy jak dotąd nie zauważaliście), że stoi na kilku nieudowodnionych założeniach odnośnie nieznanego nieba. [Patrz mój wpis na temat założeń, jakie przyjął Eratostenes].
Nie przeszkadza wam to, że promienia ziemi (czy nawet długości równika) nikt i nigdy nie zmierzył, więc roicie sobie, że macie "wiedzę" na temat tego promienia. Bo wyliczenie oparte na nieudowodnionych założeniach na temat nieba (świateł na niebie) traktujecie (zaliczacie do tej samej kategorii) tak samo jak fakt oparty na pomiarze.
Przecież mówiłem: macie odlot, odjazd od rzeczywistości. Właśnie z powodu matematyki, geometrii, astronomii... Bo brakuje wam logiki. Człowiek, który opanował podstawy logiki rozumie: czym innym jest pomiar, a czym innym jest wyliczenie oparte na niesprawdzonych założeniach odnośnie nieznanego (tu nieba).
Ten "promień ziemi" (wzięty z urojeń na temat świateł nieznanego nieba) ciągnie się potem przez wiele innych nauk. Np. Cavendish też musi użyć NIEZMIERZONEGO, tylko wyspekulowanego ("wyliczonego") promienia ziemi do wyliczenia "gęstości ziemi". Urojenie pierwotne (patrz urojenie na temat nieba, w które popadł Eratostenes) rodzi kolejne urojenia. Bo z "gęstości ziemi" wyniknie potem "masa ziemi", a z "masy ziemi" wyniknie potem "masa słonca", z "masy słońca" - "masa neptuna"....itd.
I w ten sposób narasta rozbudowany system urojeń, dla niepoznaki zwany "wiedzą". A wszystko: z tragicznej słabości rozumu. Z niezrozumienia tego, że czym innym jest fakt (pomiar, obserwacja) a czym innym wyliczenie oparte na niesprawdzonych założeniach. Z niezrozumienia kwestii najprostszych. Np tego, że co innego jest tylko oglądać (światła/promieniowanie) i to z daleka i to z jednego tylko rejonu a czym innym jest zobaczyć, usłyszeć, dotknąć, posmakować, powąchać plus zmierzyć, zważyć, pobrać próbkę, wiele próbek, dokonać analizy chemicznej....
Cytat:Przecież nie potrafiłeś odpowiedzieć na żadne z kardynalnych pytań, które ci zadano, a kreujesz się na alfę i omegę od wszystkiego.
O nie nie! To wy jesteście wszystkowiedzący. Nawet "wiecie" co jest "w środku gwiazdy", która- jak sami mówicie- jest "miliardy lat świetlnych stąd".
Po drugie: jakie "kardynalne pytania" ?
[Zarzucacie mnie jakimiś niedorzecznościami, którym przypisujecie "wielką wagę". Ale czy to moja wina ?]
