Więc jest tak:
Ten scenariusz jest pod każdym względem lepszy, niż to co dostaliśmy:
Wymyśliłem to wczoraj. Dziesięć minut po obejrzeniu odcinka, topiąc smutki w szklance wody. Nie piszę tego, żeby się chwalić, tylko żeby wskazać, że fabuła sezonu jest tak beznadziejna, że można ją poprawić na kolanie.
- Rhaegal nie zginął w pierwszej potyczce z Żelazną Flotą. Został trafiony, ale tylko lekko – nadaje się do walki po czasie, w którym oczekiwano na posiłki.
- W czasie ataku Jon i Daenerys dokonują skoordynowanego ataku na skorpiony. Jedno bierze na siebie ogień z bezpiecznej odległości, drugie atakuje od boku i pali.
- Miasto już ma się poddać, ale jakiś niedobitek postanawia być bohaterem, wspina się na ostatniego niezniszczonego skorpiona i trafia Rhaegala śmiertelnie. Ten spada z muru wraz z Jonem.
- Teraz dopiero Danka dostaje pierdolca.
Ten scenariusz jest pod każdym względem lepszy, niż to co dostaliśmy:
- Mamy sensowny trigger dla odpału Daenerys.
- Nie ma niewytłumaczalnej sytuacji, w której Rhaegal pada w kilka sekund wobec straży przedniej Żelaznej floty, natomiast Drogon daje sobie radę bez problemu w konfrontacji z całą flotą i całą obroną murów.
- Śmierć Rhaegala ma większy sens fabularny, nie jest on tylko red shirtem.
Wymyśliłem to wczoraj. Dziesięć minut po obejrzeniu odcinka, topiąc smutki w szklance wody. Nie piszę tego, żeby się chwalić, tylko żeby wskazać, że fabuła sezonu jest tak beznadziejna, że można ją poprawić na kolanie.
