ZaKotem napisał(a): W dzikim ogniu była magia. Alchemik poinformował Cersei i Tyriona, że produkcja idzie świetnie, bo używane przez nich zaklęcia okazały się niespodziewanie skuteczne.Było to w serialu? Bo że w książce to pamiętam.
ZaKotem napisał(a): A co do biologii... no to już "leczenie" Joraha było facepalmowym wytworem infantylnej wyobraźni filmowców. Szara łuszczyca miała być czymś podobnym do trądu, atakującego wszystkie tkanki poczynając od skóry, a w objawach przypominając trochę fibrodysplazję. Tymczasem genialny medyk od siedmiu boleści postanawia po prostu odkroić brzydko wyglądające narośle. Przez setki lat nikt na to nie wpadł. Jorah poci się i wrzeszczy jakby mu wosk depilacyjny z jaj zrywano, ale też właśnie mniej więcej to się tylko dzieje, bo pod strupem jest... świeży, różowy naskórek. I po zdjęciu strupa nic więcej nie rośnie. Czyli gdzie jest ognisko choroby? W samym strupie? Straszliwy trądo-rak okazuje się jakąś... grzybicą skóry, do pozbycia się której wystarcza bolesny, ale prosty zabieg higieniczny.Ano prawda.
ZaKotem napisał(a): Straszliwy trądo-rak okazuje się jakąś... grzybicą skóryKołtunem. Plica polon.. Pardon, plica valyrianica.
Mówiąc prościej propedegnacja deglomeratywna załamuje się w punkcie adekwatnej symbiozy tejże wizji.


