Pelikan
Nie podważaj mojego autorytetu.
Tak, bo źle cię zrozumiałem. Widocznie mam na odwrót niż ty. Fabułę dorabiałem jak byłem młody, wracało się z podstawówki myśląc o koleżance z klasy i odrywało się listki od zerwanej po drodze gałązki - kocha, nie kocha, kocha, nie kocha...
Dopatrywałem się różnych przeznaczeń i ukrytych znaczeń. A teraz wiem, że procesy zakochania się i procesy wyrastania listków nie mają ze sobą nic wspólnego - nie łączą się w spójną fabułę tak jak wiele innych rzeczy w moim życiu oczywiście wszystko jest ze sobą powiązane, ale nie na zasadzie spójnej linii narracyjnej.
Powiedzmy, że jakiś piłkarz światowej sławy odkrywa, że w dzieciństwie poszedł z ojcem na mecz i poczuł wtedy ojcowską miłość i dlatego pokochał piłkę, później ojciec go do trenowania tej piłki motywował itd.
No i? No i nic wydaje się to jakaś fabuła, że to było mu przeznaczone, że taką miał rolę do odegrania w życiu, a jest to po prostu wypadkowa mnóstwa powiązanych ze sobą procesów. Jakiś inny można pomyśleć przypadek gdzie było tak samo tylko że piłkarz idąc na trening wpadł pod samochód i umarł, a jego ojciec płacze nad grobem i woła z pytaniami do Boga, dlaczego to go spotkało? miał przecież marzenia do zrealizowania na której pracował tyle lat. Jaki w tym sens Panie Boże? Niezbadane są wyroki/plany boskie odpowie ksiądz. Nie ma w tym żadnego sensu, tak jak nie ma żadnego sensu w tym, że któryś z piłkarzy zrealizował swoje marzenia, to po prostu wypadkowa mnogość różnych procesów odpowie naturalista. Tak więc nawet jak jakieś życie układa się w taki sposób, że właściwie jest to gotowy scenariusz na film fabularny, to nie znaczy, że nie można powiedzieć: "tak się złożyło".
Cytat:Chyba nie do końca tak jest.
Nie podważaj mojego autorytetu.
Cytat:Chyba piszesz o czymś innym, takiej technicznej wiedzy,
Tak, bo źle cię zrozumiałem. Widocznie mam na odwrót niż ty. Fabułę dorabiałem jak byłem młody, wracało się z podstawówki myśląc o koleżance z klasy i odrywało się listki od zerwanej po drodze gałązki - kocha, nie kocha, kocha, nie kocha...
Dopatrywałem się różnych przeznaczeń i ukrytych znaczeń. A teraz wiem, że procesy zakochania się i procesy wyrastania listków nie mają ze sobą nic wspólnego - nie łączą się w spójną fabułę tak jak wiele innych rzeczy w moim życiu oczywiście wszystko jest ze sobą powiązane, ale nie na zasadzie spójnej linii narracyjnej.
Powiedzmy, że jakiś piłkarz światowej sławy odkrywa, że w dzieciństwie poszedł z ojcem na mecz i poczuł wtedy ojcowską miłość i dlatego pokochał piłkę, później ojciec go do trenowania tej piłki motywował itd.
No i? No i nic wydaje się to jakaś fabuła, że to było mu przeznaczone, że taką miał rolę do odegrania w życiu, a jest to po prostu wypadkowa mnóstwa powiązanych ze sobą procesów. Jakiś inny można pomyśleć przypadek gdzie było tak samo tylko że piłkarz idąc na trening wpadł pod samochód i umarł, a jego ojciec płacze nad grobem i woła z pytaniami do Boga, dlaczego to go spotkało? miał przecież marzenia do zrealizowania na której pracował tyle lat. Jaki w tym sens Panie Boże? Niezbadane są wyroki/plany boskie odpowie ksiądz. Nie ma w tym żadnego sensu, tak jak nie ma żadnego sensu w tym, że któryś z piłkarzy zrealizował swoje marzenia, to po prostu wypadkowa mnogość różnych procesów odpowie naturalista. Tak więc nawet jak jakieś życie układa się w taki sposób, że właściwie jest to gotowy scenariusz na film fabularny, to nie znaczy, że nie można powiedzieć: "tak się złożyło".

