Jako że dyskusja miejscami zboczyła na temat naturalizmu, a ja przywiązanie do tego stanowiska deklarowałem już w kilku postach, to chciałbym się odnieść do niektórych fragmentów, które moim zdaniem przedstawiają jego wypaczony obraz.
Tylko że to się nie wyklucza. Polecam obejrzeć ten krótki film z Feynmanem w roli głównej, bo wydaje mi się, że (na nieco innym przykładzie co prawda) dobrze tłumaczy on moje spojrzenie na tę kwestię.
Rozumienie zjawisk zachodzących na bardziej fundamentalnym poziomie natury w żaden sposób nie ujmuje wartości fenomenom doświadczanym bezpośrednio przez ludzi. Ba, może nawet być źródłem dodatkowego zachwytu nad przyrodą. Feynman potrafi docenić piękno kwiatu o którym mówi artysta i tak samo naturalista również może przeżywać miłość w podobny sposób jak osoba "wyznająca mit miłości romantycznej". To, że ta miłość jest efektem jakichś procesów biochemicznych zaistniałych w mózgu, nie musi odbierać realności ani znaczenia dla osoby jej doświadczającej.
Zauważ, że wszystkie zjawiska we Wszechświecie odbieramy z perspektywy człowieka. I jako ludzie posługujemy się wieloma poziomami opisu rzeczywistości. W najbardziej podstawowym opisie przyrody jakim dysponujemy (cząstek elementarnych) istotnie nie występuje coś takiego jak miłość. Ale nie ma tam też flaków, pieniędzy, mózgu, neuronów, nie ma nawet reakcji chemicznych. Niemniej wszystkie te zjawiska są jak najbardziej prawdziwe na odpowiednio wyższych poziomach opisu. Naturaliście (podobnie jak ludziom o zupełnie innych poglądach) rzeczywistość manifestuje się głównie poprzez jego zmysły - w postaci obrazu stołu, dźwięku muzyki jazzowej, wilgoci roślin albo zapachu i smaku kawy. I przecież pogląd, że one wszystkie (razem ze stanami mentalnymi czy duchowymi przeżyciami) wynikają ze zjawisk naturalnych zachodzących na niższych poziomach rzeczywistości, nie ujmuje w ogóle realności tym doświadczeniom. Dla naturalisty miłość również może być najważniejszą wartością w życiu, zwłaszcza jeżeli spotka osobę, która podziela jego pogląd na świat. Bo w świecie bezcelowym, pozbawionym transcendencji i zewnętrznej racji istnienia poczucie zrozumienia ze strony drugiego człowieka może być wyjątkowo cenne.
Mam wrażenie, że atakujesz jakąś bardzo tanią wersję naturalizmu, albo raczej jego karykaturę. Wg słownika PWN jest to bowiem kierunek filozoficzny tłumaczący całość zjawisk zachodzących w świecie działaniem praw przyrody. Czyli raczej wyjaśnianie niż doświadczanie świata - w końcu kto doświadcza tych reakcji chemicznych zamiast staromodnej miłości? No i naturalizm nie pociąga za sobą postrzegania siebie jako nic niewartą kupę flaków. Ale jeśli jednak dostrzegasz jakieś niespójności pomiędzy moimi deklaracjami a praktyką, to bardzo bym prosił o ich wykazanie. Na koniec dodam, że ludzie mają tendencję do nieświadomego przeskakiwania pomiędzy tymi różnymi poziomami opisu rzeczywistości, a w podobnych dyskusjach powinien być kładziony szczególny nacisk na potrzebę ostrożności w tej materii.
towarzyski.pelikan napisał(a): Podam banalny przykład - w oczach naturalisty miłość to tylko reakcje chemiczne w mózgu, a dla osoby wyznającej mit miłości romantycznej, miłość jest przeżyciem duchowym, jedną z najważniejszych (o ile nie najważniejszą) wartością w jego życiu.
Tylko że to się nie wyklucza. Polecam obejrzeć ten krótki film z Feynmanem w roli głównej, bo wydaje mi się, że (na nieco innym przykładzie co prawda) dobrze tłumaczy on moje spojrzenie na tę kwestię.
Rozumienie zjawisk zachodzących na bardziej fundamentalnym poziomie natury w żaden sposób nie ujmuje wartości fenomenom doświadczanym bezpośrednio przez ludzi. Ba, może nawet być źródłem dodatkowego zachwytu nad przyrodą. Feynman potrafi docenić piękno kwiatu o którym mówi artysta i tak samo naturalista również może przeżywać miłość w podobny sposób jak osoba "wyznająca mit miłości romantycznej". To, że ta miłość jest efektem jakichś procesów biochemicznych zaistniałych w mózgu, nie musi odbierać realności ani znaczenia dla osoby jej doświadczającej.
Zauważ, że wszystkie zjawiska we Wszechświecie odbieramy z perspektywy człowieka. I jako ludzie posługujemy się wieloma poziomami opisu rzeczywistości. W najbardziej podstawowym opisie przyrody jakim dysponujemy (cząstek elementarnych) istotnie nie występuje coś takiego jak miłość. Ale nie ma tam też flaków, pieniędzy, mózgu, neuronów, nie ma nawet reakcji chemicznych. Niemniej wszystkie te zjawiska są jak najbardziej prawdziwe na odpowiednio wyższych poziomach opisu. Naturaliście (podobnie jak ludziom o zupełnie innych poglądach) rzeczywistość manifestuje się głównie poprzez jego zmysły - w postaci obrazu stołu, dźwięku muzyki jazzowej, wilgoci roślin albo zapachu i smaku kawy. I przecież pogląd, że one wszystkie (razem ze stanami mentalnymi czy duchowymi przeżyciami) wynikają ze zjawisk naturalnych zachodzących na niższych poziomach rzeczywistości, nie ujmuje w ogóle realności tym doświadczeniom. Dla naturalisty miłość również może być najważniejszą wartością w życiu, zwłaszcza jeżeli spotka osobę, która podziela jego pogląd na świat. Bo w świecie bezcelowym, pozbawionym transcendencji i zewnętrznej racji istnienia poczucie zrozumienia ze strony drugiego człowieka może być wyjątkowo cenne.
towarzyski.pelikan napisał(a): Jeśli nie redukujesz, to znaczy, że nie redukujesz swojego światopoglądu do naturalizmu, tylko w swoim doświadczeniu życia brniesz w wymiar duchowy. Deklarowany światopogląd nie jest spójny z tym praktykowanym.
Ja nie wykluczam naturalistycznego wyjaśnienia świata, ale czym innym jest wyjaśnienie świata, a czym innym doświadczenie. Człowiek może rozumowo, na potrzebę dyskusji uznać, że jest bezwartościową kupą flaków, ale na co dzień skacze wkoło tej kupy flaków, jakby miała jakąś wartość. Czyli tak naprawdę nie wierzy, że jest nic nie wartą kupą flaków.
Mam wrażenie, że atakujesz jakąś bardzo tanią wersję naturalizmu, albo raczej jego karykaturę. Wg słownika PWN jest to bowiem kierunek filozoficzny tłumaczący całość zjawisk zachodzących w świecie działaniem praw przyrody. Czyli raczej wyjaśnianie niż doświadczanie świata - w końcu kto doświadcza tych reakcji chemicznych zamiast staromodnej miłości? No i naturalizm nie pociąga za sobą postrzegania siebie jako nic niewartą kupę flaków. Ale jeśli jednak dostrzegasz jakieś niespójności pomiędzy moimi deklaracjami a praktyką, to bardzo bym prosił o ich wykazanie. Na koniec dodam, że ludzie mają tendencję do nieświadomego przeskakiwania pomiędzy tymi różnymi poziomami opisu rzeczywistości, a w podobnych dyskusjach powinien być kładziony szczególny nacisk na potrzebę ostrożności w tej materii.

