towarzyski.pelikan napisał(a): Pluralizm światopoglądowy odbiera znaczenie poszczególnym konkurencyjnym względem siebie światopoglądom. W takim układzie nie może chodzić o prawdę (która jeśli ma być traktowana poważnie - jest jedna), a jedynie o preferencję. Każdy ma prawo oszukiwać się na swój własny sposób i szukać sobie podobnie preferujących, żeby nie było smutno. Dodatkowo, preferowany światopogląd po krótkim czasie zaczyna już uwierać, nudzi się jak długo noszone ubranie, aż żal nie wymienić na coś świeżego. Ostatecznie, to i to ubranie, żadne nie jest bardziej ubraniem niż inne.No nie wiem, ja tam lubię nosić stare ciuchy dopóki całkiem się nie podrą. A też nie mam jakiegoś strasznie oryginalnego stylu, lubię wyglądać jak przeciętniak (dzięki temu reptilianie nie zwracają na mnie uwagi). Ale właśnie dlatego, że ubranie to tylko ubranie, sam wyglądając jak przeciętniak nie krytykuję ludzi, którzy noszą dziurawe rurki czy kolczyki w cycku, albo coś dla mnie równie bez sensu. Widać im z tym dobrze, więc jest super.
Cytat:Tęsknie do czasów, których z autopsji raczej nie znam (może w jakimś maciupeńkim wymiarze), kiedy wszyscy jedli ten sam chleb, pili to samo mleko, myli głowę tym samym szamponem, oglądali te same filmy i czytali te same książki. Kiedy człowiek nie był zniewolony koniecznością dokonywania wyborów z pierdyliona możliwych opcji, nie mając żadnego drogowskazu poza zachętą do eksperymentowania, szukania czegoś najbardziej dla siebie na 5 minut.To nawet zrozumiałe. Ale ta zmiana wynika z naturalnego porządku rzeczy. Panująca ideologia to ta, która pasuje do panującej ekonomii. Konserwatysta godny tego miana nie powinien wszak dążyć do rewolucji, tylko zaakceptować obiektywny stan rzeczy i do niego się dostosować. Zawracanie Wisły kijem to nie konserwatyzm, ale reakcjonizm.
Cytat:To dlatego tak wielu młodych ludzi przechodzi kryzys, kiedy kończy szkołę/studia. Póki człowiek się uczy, to ma dość jasno wytyczony szlak, owszem coś tam wybiera, albo jego rodzice wybierają, ale schemat jest ten sam. Musisz chodzić do szkoły, odrabiać lekcje, pisać sprawdziany, zdawać egzaminy. Kiedy to się kończy i człowiek zostaje wyzwolony na dobre z systemu edukacji, wszystko się sypie. Trzeba wybrać robotę, nie jest to wcale oczywiste jaką, a nawet jeśli jest, to na chwilę. Za chwilę trzeba będzie zmienić stanowisko, miejsce pracy, może nawet branżę. Wszystko jest tymczasowe, przyszłość jedną wielką niewiadomą. Człowiek całe życie szuka siebie - kogoś, kto w ogóle nie istnieje, bo tożsamość jest płynna. Pozostaje tylko jedno - żyć chwilą, jak zwierzę.
Człowiek nigdy nie przestał być zwierzęciem. Ale zwierzę zwierzęciu nierówne. Można być takim zwierzakiem jak panda i całe życie wpieprzać tylko pędy bambusa, utożsamiając życie z wpieprzaniem pędów bambusa, czterdzieści kilo dziennie, albo można być niedźwiedziem brunatnym i żywić się jagodami, miodem, rybami, ptasimi jajami, dzikami, gryzoniami, ślimakami, dżdżownicami, resztkami ze śmietnika, nasionami, sarnami, orzechami i pędami drzewek. Może być nawet i bambus.
Nie jest jednak tak źle, abyśmy sami musieli określać swoją tożsamość. Nadal mamy ludzi od tego! Nic się nie zmieniło od starożytności - nadal to otoczenie decyduje, kim jesteśmy. Tylko posługuje się nieco innymi kryteriami. Pan Mnietek nie jest przez somsiadów oceniany według tego, czy jest kierowcą szambiarki, czy chirurgiem, ale według tego, czy jest człowiekiem życzliwym, czy bucem. I na nic pokrzykiwania "ja, proszę państwa, jestem Tym i Owym, więc traktujcie mnie tak czy siak", bo to właśnie sposób na to, aby zostać mianowanym bucem. To od naszego zachowania zależy, kim jesteśmy. A przynajmniej takie są tendencje, bo pewne nałogi z dawnych czasów siłą bezwładności jeszcze się utrzymują. W nowej rzeczywistości nie ma panów ani chłopów, nie ma Żyda ani Greka, tylko bracia w fiskusie.

