Lampart napisał(a): Przecież masz koleżankę...
To już przeszłość. Zresztą tak naprawdę nigdy jej nie miałam, to w głównej mierze gra mojej wyobraźni. Kiedy jestem na spidzie, nie potrafię poprawnie oceniać proporcji i odróżniać rzeczywistości od fikcji.
No ale teraz to już nie mam najmniejszego argumentu na podtrzymanie złudzenia, że mam koleżankę. Wystarczyło, że byłam na dłuższym urlopie (nie było mnie długo w biurze), wracam, a "moja" koleżanka zdążyła się zapsiapisółczyć z osobą, której przed moim urlopem nie darzyła szczególną sympatią. Innymi słowy, zostałam zdradzona. Nadal podtrzymujemy życzliwą więź, ale to już nie jest i nigdy nie będzie to samo. Nasz romans został na dobre zakończony, nim zdążyłam go skonsumować. I tak się kończą wszystkie moje zauroczenia, wielkie nadzieje, wspaniale rokujące szanse spadające mi z nieba. Nic dziwnego, że jestem tak wewnętrznie poharatana, że opatrunku na moje rany muszę szukać w innym świecie.
Cytat:Poza tym ja już się pogubiłem, wcześniej pisałaś, że jesteś bardzo żywiołowa, a teraz, że chlodna jak lód.A co ma piernik do wiatraka?
Żywiołowość dotyczy tego, co się odbywa w moim wnętrzu, a chłód dotyczy mojej powierzchowności. Świat nie zna mojej żywiołowości, tylko ją skutecznie blokuje.
