Rodica napisał(a): ....... większość dowodów świadczy o tym, że homoseksualizm to choroba.....Choroba jest zaprzeczeniem zdrowia. Na razie OK, ale nie istnieje definicja zdrowia. Zdrowie to generalnie brak choroby, ale nie wszystkie choroby są znane, a co gorsza – tylko jeśli intuicyjnie czujemy się chorzy, gdy czujemy się permanentnie źle lub zdiagnozowano u nas chorobę – wtedy jesteśmy chorzy. Problem w tym, że to my decydujemy o tym czy jesteśmy chorzy, a nie lekarz. W oficjalnej klasyfikacji chorób brak homoseksualizmu. Ustalono tak na podstawie głosowania w 1973, co wynika z charakteru medycyny zatwierdzonej w Naszej cywilizacji – medycyny konwencjonalnej, a więc bazującej na konwencji, a więc opierającej się na normach myślenia i postępowania, iż homoseksualizm chorobą nie jest. Taki rodzaj medycyny okazał się statystycznie najskuteczniejszą metodą leczenia na przestrzeni dziejów człowieka. Medycyna konwencjonalna ma jednak swoje zalety i wady. Zaletą jest fakt, że w końcu, po 2000 latach dali wreszcie spokój tym wiecznie prześladowanym, wrażliwym i biednym pedałom, a wadą, że np. ustanowili bezpieczny poziom cholesterolu na 200 mg/dl i każdy co ma więcej musi bać się zatoru, zawału, a jak się nie leczy to – w ryj - a niepotrzebnie, bo wynika to czasem nie tyle z wiedzy medycznej ile z interesu firm farmaceutycznych (spisek? – całkiem możliwe). Wadą jest również to, że jak wchodzisz do poczekalni specjalisty hepatologa to widzisz innych cierpiących, a lekarz-hepatolog widzi tylko patologiczne wątroby i poddając się obowiązkowym procedurom leczniczym staje się ostatnim ogniwem marketingu farmaceutycznego, a nie lekarzem - jak przysięgał. Taki homo nie czuje się źle z powodu swego homoseksualizmu i nie odczuwa potrzeby poddania się terapii (która nie istnieje, tzn. skuteczna terapia nie istnieje). Wiem to nie z autopsji, a z rozmów z homo. Jeśli taka terapia byłaby skuteczna to musi działać w dwie strony, a nie mogę sobie wyobrazić takiej terapii gdzie z hetero przerobią mnie na homo. Nie istnieją skuteczne metody terapeutyczne ani metody farmakologiczne. Jedyną metodą „przykrycia”, nie „wyleczenia” skutków homoseksualizmu nie jest procedura medyczna, a presja społeczna – występująca wyłącznie w kulturach, które wykształciły religię monoteistyczną – judaizm, islam, chrześcijaństwo (wyjątek – Albania), w innych kulturach ten problem nie istniał. Starożytni Grecy nie zajmowali się tym zagadnieniem, bo uznawali go za naturalny. My, oświeceni przedstawiciele nowożytnej kultury europejskiej powoli, bo po 2000 latach dochodzimy do tego samego wniosku (choć nie wszyscy jeszcze) za sprawą nauki, która wszystko tłumaczy, a co gorsza, musi wytłumaczyć bo inaczej nikt takiej opcji nie przyjmie. Ateista uznaje materializm/naukę, a teista coraz bardziej bierze i musi brać pod uwagę dokonania nauki jeśli nie chce być uznany za ….…. przez przeważającą (mam nadzieję) resztę.
Homo/heteroseksualizm jest warunkowany nie kulturowo, a biologicznie, natomiast zdolność zawierania związków, zdolność i możliwość tworzenia rodziny u człowieka jest zawsze uwarunkowana kulturą – rolą płciową jako podstawą, na której tworzono Naszą kulturę. Ta presja kultury tłumaczy z jakiego powodu homosex nie tworzą stałych związków i rodzin. W starożytnej Grecji takie rozważania nie miały sensu, w Naszych czasach (do niedawna) było to zabronione. Sądzę, że z tego właśnie powodu tak agresywnie są prezentowane postawy LGBT, po 2000 latach zwalczania opcji poza normą. Cytując klasyka: Pała się przebrała, III zasada dynamiki – siła akcji =sile reakcji.

