korsarz napisał(a): Pytaniem zasadniczym jest, dlaczego dobór naturalny nie wykosił genów homoseksualizmu z populacji?
E.O. Wilson uważa, że musiały i być może nadal muszą być w jakimś stopniu przydatne. Homoseksualni mężczyźni mogli pilnować kobiet w czasie nieobecności samców-alfa, którzy nie musieli obawiać się o swój sukces reprodukcyjny. Coś na zasadzie pszczelich robotnic w ulu, zresztą Wilson dokonuje takiej właśnie analogii.
Mogliby to samo robić ludzie aseksualni, a takich jest jeszcze mniej niż homo. No i w ogóle jaki interes genetyczny miałby samiec w pilnowaniu wierności samicy innego samca? Miałby taki, gdyby był bratem tego samca alfa. Ale wtedy równie dobrze mógłby ciupciać jego żony i jego i brata wspólne geny byłyby równie zadowolone. Do tego taka hipoteza nie wyjaśnia homoseksualizmu kobiet i tego, że odsetek homo wśród mężczyzn i kobiet jest podobny.
Prawicowcom homoseksualizm kojarzy się głównie z kopulacją. Natomiast my, ateistyczne lewaki, bardziej niż na użytkowanie genitaliów zwracamy uwagę na zjawisko zwane "miłością". Owo egzotyczne dla wielu zjawisko oznacza bardzo silny związek emocjonalny między dwoma jednostkami, taki że jedna z nich utożsamia interes tej drugiej z własnym i odwrotnie. Związek taki można spotkać u wielu (chociaż mniejszości) zwierząt, i jest to podstawa monogamii - związku samca i samicy, który pozwala im efektywniej troszczyć się o potomstwo.
U człowieka coś takiego również występuje i również z natury rzeczy głównie między kobietą a mężczyzną. Jednak rewolucja rolnicza spowodowała zasadnicze zmiany w kwestii dobierania się ludzi w pary. W cywilizacji rolniczej partnerzy nie dobierali się sami, lecz robili to ich rodzice kierując się względami ekonomicznymi (a w przypadku klas wyższych także politycznymi). Prowadziło to do postępującej izolacji płci, które zaczęły zyć zupełnie osobno. W takich warunkach zakochiwanie się przestało mieć wartość dostosowawczą. Natomiast ten sam typ głębokiego związku, jakim charakteryzuje się monogamia, mógł zostać wykorzystany do czegoś innego - do wzmacniania więzów pomiędzy mężczyznami lub pomiędzy kobietami, co zaczęło być wręcz bardziej opłacalne genetycznie. Jak dwoje homoseksualistów, zapyta ktoś, może mieć ze sobą potomstwo? Bardzo prosto - wystarczy że jedno z nich wyda swoją córkę za syna drugiego. Ich wnuki będą wspólnym potomstwem zaprzyjaźnionych dziadków czy babek. Oczywiście owi homoseksualiści, aby mieć synów i córki, musieli odbywać jakieś stosunki ze swymi małżonkami płci przeciwnej, których, jako homoseksualiści, nie kochali, tylko robili to z obowiązku. Gdyby zaś kopulowali tylko ze sobą nawzajem, nic by z tego nie wyszło. Dlatego homoseksualizm był najbardziej korzystny w połączeniu z..
homofobią, czyli kulturowo programowaną niechęcią do stosunków homoseksualnych.
Można więc pokusić się o przypuszczenie, że im większa homofobia w danym środowisku, tym większa w nim skłonność do homoerotyzmu.
Dawid i Jonatan nie musili się pieścić między sobą, ale i tak słusznie są przedstawiani jako wzór miłości homoseksualnej. Taka miłość istniała powszechnie i była korzystna biologicznie dla obu partnerów. Należy więc pytać nie tyle o to, dlaczego w doborze naturalnym nie przepadli homoseksualiści, ale raczej dlaczego nie przepadli heteroseksualiści. Najpewniej dlatego, że epoka aranżowanych związków trwała zbyt krótko, aby zgejować całą ludzkość. Ponadto heteroseksualiści walczyli partyzancko, ciurlając cudzych mężów i żony. Im mniejsza ingerencja państwa i prawa w sprawy wierności małżeńskiej, wym większy sukces mogli odnieść tacy partyzanci, dlatego heteroseksualne lobby zawsze sprzeciwiało się prawno-religijnej regulacji takich spraw.
W epoce przemysłowej powróciliśmy do stanu naturalnego, w którym ludzie dobierają się sami, a homoseksualistów z tego właśnie powodu czeka zaniknięcie, wraz z homofobią.

