Dwa Litry Wody napisał(a): Aha. Czyli jeżeli zostanie przyjęta ustawa, która stanowi, że działalność gospodarczą może zarejestrować wyłącznie osoba zameldowana na stałe w gminie o liczbie ludności przekraczającej np. 3 000 osób, to pokiwasz z uznaniem głową i stwierdzisz, że godne to i sprawiedliwe, słuszne i zbawienne albowiem oto zwiększyła się populacja ludzi, którym państwo mniej wtrąca się w życie?
Nie, dlaczego? I jaki to ma związek z nadawaniem przywilejów małżeńskich osobom homoseksualnym?
Ja rozumiem, że dla niektórych państwo musi wszystko regulować bo wydaje im się, że bez tego nic nie będzie funkcjonowało jak należy.
Niestety rzeczywistość tak nie funkcjonuje, jest wiele rzeczy nieuregulowanych, a mimo to działają. Znam kilku homoseksualistów, którzy są szczęśliwi i nie widzą nawet potrzeby "walki" o jakieś prawa, mało tego sami przyznają, że małżeństw nie chcą bo małżeństwo to dla nich związek kobiety i mężczyzny, często uświęcony sakramentem czy podporą instytucji religijnych, więc nie chcą oni tworzyć jakichś sztucznych analogii czy alternatyw, kompletnie ich zdaniem zbędnych. Wielu ludzi oburza się kiedy w przypadku postulatów LGBT mówi się iż żądają oni przywilejów dla siebie, niemniej czy gdyby ruch LGBT przeforsował swoje założenia na gruncie ustawowym np. w formie tzw. rejestracji związków partnerskich, to czy na tym owi aktywiści poprzestaną? Oczywiście, że nie. Praktyka tego nie potwierdza. Stąd też jeśli ktoś mówi, że tej grupie trzeba umożliwić "zinstytucjonalizowanie" ich miłości, to ja jestem za (np. migiem do notariusza), jeśli tego chcą, niemniej praktyka działania tych ruchów na Zachodzie, pokazuje, że przecież nie o to tak naprawdę chodzi. Chodzi o uzyskanie przywilejów państwowych... inaczej ta walka, dla nich nie miałaby żadnego sensu. Z drugiej strony szukanie szczęścia w miłości (a zakładam, że o miłość tu chodzi) w oparciu o uregulowanie pewnych kwestii akurat przez państwo uważam za mocno chybione.
Logika podpowiada więc, że postulaty LGBT wynikają z chęci udowodnienia społeczeństwu, że pojęcie rodziny jest elastyczne i nie powinno podlegać standaryzacji prawnej. Ja to rozumiem, całkowicie, nie rozumiem tylko dlaczego te ruchy tak bardzo chcą uzależnić siebie i swoje decyzje od państwa.
I na koniec dodam jedynie, że gdyby jakieś Brauny czy Korwiny przeforsowały prawną dyskryminację albo też penalizację lub batożenie homoseksualistów, byłbym jednym z pierwszych, który stanąłby w ich obronie, uciśnionej grupy.
Niemniej w chwili obecnej, żadna krzywda tym środowiskom się nie dzieje. Można oczywiście wskazywać na obelgi społeczne, jakiś ostracyzm itp. ale któż go nie doświadczył w życiu? Taka już natura życia w zróżnicowanym społeczeństwie.
Na pomoc! mordują więźniów Bastylii!!!

