Wiadomość do wszystkich: nie mam zamiaru odpowiadać na żadne fantazmaty o potwornym charakterze inków, bo zbyt głęboko wpadliście w szambo nierozróżniania skutków od przyczyn (podpowiedź: to nie seksizm powoduje samotność, tylko na odwrót) i fenomenu sprawiedliwego świata. Także jeśli to ma sprowokować jakąś reakcję, to bardzo słabo, ale nie zabronię dalszego poklepywania po pleckach.
Christoff napisał(a): Ostatnio zobaczyłem na fejsie, że kolo z mojej podstawówki ma kobietę i dziecko. Był najmniejszy w klasie, najsłabszy w nauce, w biciu, w sportach, jąkał się, miał urodę Cygana i w chuj kompleksy. Jak on może, to znaczy że każdy może, jak się weźmie za siebie.Dość sceptycznie podchodzę do osądów przystojności wydawanych przez (chyba) heteroseksualistów. Nie mają oni wbudowanych narzędzi pozwalających to ocenić intuicyjnie jak kobiety czy geje, a zazwyczaj także wiedzy na co zwracać uwagę, a na co nie. Z samej analizy twarzy można robić doktoraty, tymczasem wśród zjadaczy chleba nadal kwitnie przeświadczenie, że kwestia "podoba/nie podoba" to zasadniczo subiektywna sprawa. W każdym razie nauki społeczne to nie matematyka żeby kontrprzykład obalał (hipo)tezę.
bert04 napisał(a): A jak brzmi, jeżeli wolno zapytać, antypoprawna i jedynie słuszna definicja tego słówka? Złamas?Incelem jest każdy, kto nie otrzymuje nieodpłatnych propozycji współżycia. Można się spytać co w tym takiego kontrowersyjnego - ano to, że ta wykładnia obejmuje również samobiczujących męskich feministów, zwanych dalej gównojadami. Nawiasem mówiąc, jednego niezdefiniowanego pojęcia nie definiuje się drugim, ale złamas to być może synonim.
bert04 napisał(a): Niestety, bardziej prawdopodobna jest teza, że mamy do czynienia z postem członka / aspiranta / sympatyzanta.A nawet jeśli, to co z tego wynika?
bert04 napisał(a): No i czy w purytanizmie nie było mężczyzn, którzy przegrywali w "wyścigu samców"? Czy jak określić tę konkurencję o rozprzestrzenianie własnych genów?Byli, są i będą. Różni się skala, którą obyczaje mogą dość swobodnie modyfikować. Chrześcijańska monogamia była wybitnie egalitarnym układem, natomiast obecna degrengolada - elitarystycznym.
bert04 napisał(a): Masz na myśli coś w stylu, że 1% facetów ciupcia 99% kobiet? Bo taki mit krąży w kwestii rozwarstwienia i własności.Proporcje trochę inne, ale tak, to właśnie mam na myśli. Miłą odmianą będzie próba merytorycznego wykazania, że jest inaczej.
bert04 napisał(a): Zasługują tylko ci, co przestali się starać, preferując ideologię "Jestem jaki jestem i to świat ma się do mnie dostosować". Cała reszta albo pracuje nad sobą, albo przestaje szukać "samiec". Gdyż, nie oszukujmy się, większość porażek tych złamasów wynika z tego, że sami szukają dziewczyny oceniając ją po wyglądzie według skali 10-punktowej. Dla których samica to Ass-Tits-Face, niekoniecznie w tej kolejności.Świadomość klasowa to oczywiście największa zbrodnia inceli, jak to określił zefciu, ideowych. Do momentu, w którym sam nie ruchasz, ale uważasz osoby w związkach za jakichś nadludzi, a samego siebie za niższego moralnie, intelektualnie (ale nigdy nie fizycznie - dziwne) chłystka to jesteś git-fasola. Natomiast jeśli przesiadujesz na podejrzanych stronkach skupiających podobnych tobie i "wyznajesz" (bez nowomowy: przyjmujesz do wiadomości), że istniały kiedyś systemowe rozwiązania twoich problemów, a samemu możesz coś zdziałać w bardzo ograniczonym zakresie to do gazu. Swoją drogą, również nie jestem amatorem tej skali. 100-punktowa lepsza.
bert04 napisał(a): No nie, bo dziewczyny / kobiety / samice (niepotrzebne skreślić) absolutnie nic nie robią ze swoim wyglądem, nie wydają pierdyliona dolców na diety, fryzjery czy silikonowe wkładki w różnych częściach ciała. A potem taki złamas płci męskiej narzeka, że jego brzuch piwny to przez kościec, a godzinka tygodniowo na siłowni to ponad siły.Kto (prócz ciebie) powiedział, że nic nie robią? Co do kośćca, znowu sobie coś dopowiedziałeś; nie chodzi tu o zwalanie winy na "grube kości", tylko wręcz przeciwnie - małe. Istotniejsza od nieestetycznej sylwetki przy nadwadze jest facjata - sadło może zalewać ostrą skądinąd linię szczęki, a posiadanie takowej to już połowa sukcesu. Ulaniec się o tym nie dowie póki nie schudnie, więc jest incelem Schroedingera.

