Hans Żydenstein napisał(a): Incelem trzeba się czuć.Ależ o tym właśnie piszę. Ale zaczyna się od problemów ze znalezienia dziewczyny. Potem osoba z takimi problemami trafi na grupę ludzi, którzy jej zafundują love-bombing: „należy Ci się”, „jesteśmy tacy jak Ty”, „u nas znajdziesz akceptację, a cały świat Cię zgnoi”, „jesteś mądrzejszy od innych, bo zauważasz straszne zagrożenia, których świat nie widzi”. No i ta osoba zaczyna czuć się częścią pewnej społeczności, wyznawcą pewnej filozofii. No i pogrąża się coraz bardziej – społeczność uczy ją agresji wobec kobiet. Ta agresja tylko pogarsza sytuację.
A może też osoba, która nie ma dziewczyny trafić tak jak Fizyk, czy moja skromna osoba (pierwsza dziewczyna na studiach dopiero) na normalne towarzystwo, które będzie tę osobę akceptować, „otwierać”, ale nie będzie jej ideologicznie urabiać.
Cytat:W internecie jest masa kategorii ludzi co nie mają dziewczyny - incele, volcele, doomerzy, niceguye, mtgow oraz polskie przegrywy.No to mi powiedz, czym się różni incel, niceguy i przegryw. Bo ja tutaj widzę po prostu desperacką potrzebę przynależenia i posiadania jakiejś tożsamości. Ktoś nagryzdał obrazek na 4chanie – nagle wokół obrazka tworzy się subkultura. Jakbym był wkurwiającym internetowym ewangelistą, to bym powiedział, że wszystko przez to, że ludzie odrzucili tożsamość wyznaniową. Ale nie powiem (choć pewnie coś w tym jest).
