Gawain napisał(a): Eeee. Jak ktoś był wyznawcą Bachusa to wiedział od początku na co się pisze. Jak ktoś jest satanistą to od początku wie na co się pisze. Jak ktoś był wyznawcą Izydy albo Baala to od początku wiedział na co się pisze.To zależy. W przypadku satanizmu LaVeyowskiego wiadomo, na co się pisze. Ale co, jeśli guru sekty głosi na początku, że prezentuje satanizm filozoficzny, a osoby wtajemniczone po pewnym czasie dowiadują się, że to tak nie do końca i mają zaciukać kogoś w ofierze Szatanowi? O coś takiego chodzi. Nie wszystkie sekty tak działają oczywiście, ale jest to zjawisko dość powszechne. Np. taka scjentologia prezentuje się na „niższych stopniach wtajemniczenia”, jako zestaw praktyk psychoterapeutycznych. Wierchuszka zaś robi milionowe wałki i pierze mózgi niewolniczej sile roboczej.
...NB można podać przykład odwrotny. Jest taka starożytna sekta, która PR miała taki, że bogowie jedni wiedzą, co tam się na tych ich rytuałach odprawia – orgie seksualne, kult oślej głowy i trucie studni. A jak ktoś przeszedł przez mistagogię, to mógł się dowiedzieć, że najbardziej tajemny z tajemnych obrzęd tej sekty opiera się zjedzeniu kawałka chleba i popiciu winem

Cytat:A te czynniki same w sobie mogą być bardzo atrakcyjne dla pewnych osobników o mentalności ciążącej ku takim a nie innym czynnikom?No ale takie ciążenie to właśnie to, co kmat określa mianem „zjebanie”.
