zefciu napisał(a): To zależy. W przypadku satanizmu LaVeyowskiego wiadomo, na co się pisze. Ale co, jeśli guru sekty głosi na początku, że prezentuje satanizm filozoficzny, a osoby wtajemniczone po pewnym czasie dowiadują się, że to tak nie do końca i mają zaciukać kogoś w ofierze Szatanowi? O coś takiego chodzi. Nie wszystkie sekty tak działają oczywiście, ale jest to zjawisko dość powszechne. Np. taka scjentologia prezentuje się na „niższych stopniach wtajemniczenia”, jako zestaw praktyk psychoterapeutycznych. Wierchuszka zaś robi milionowe wałki i pierze mózgi niewolniczej sile roboczej.
No i właśnie sam pokazujesz, że wystarczy podstawowy risercz i już wiadomo, kto, z kim i dlaczego.
Cytat:
...NB można podać przykład odwrotny. Jest taka starożytna sekta, która PR miała taki, że bogowie jedni wiedzą, co tam się na tych ich rytuałach odprawia – orgie seksualne, kult oślej głowy i trucie studni. A jak ktoś przeszedł przez mistagogię, to mógł się dowiedzieć, że najbardziej tajemny z tajemnych obrzęd tej sekty opiera się zjedzeniu kawałka chleba i popiciu winem
Ale żeby dogrzebać się do prawdy to nawet mistagogii nie trzeba przechodzić. Wystarczy znaleźć kogoś oblatanego i sprawdzić. Jak kogoś serio interesowało co się tam dzieje, to się dowiedział. Z resztą teraz też tak jest.
Cytat:
Cytat:A te czynniki same w sobie mogą być bardzo atrakcyjne dla pewnych osobników o mentalności ciążącej ku takim a nie innym czynnikom?No ale takie ciążenie to właśnie to, co kmat określa mianem „zjebanie”.
Fakt.
Sebastian Flak


