MCich napisał(a):Iselin napisał(a): Co jest złego w samotnych matkach?
Heh to zabawne. Wskazałem tylko na fakt, a już mi się zarzuca niechęć. Po prostu zauważyłem dość nowe zjawisko. Dlaczego wszystko musi być naładowane ładunkiem emocjonalnym?
Przy czym jak już przy tym jesteśmy, to nie uważam wzrost liczby samotnych matek jako coś dobrego dla społeczeństwa. Niekoniecznie z winy samych kobiet, a przynajmniej nie tylko ich. Ale osobiście uważam, że tak w dłuższej perspektywie samotne matki, tragiczny współczynnik dzietności dla tubylców i napływ ludzi którzy mają problem się zintegrować może być poważnym problemem dla tak Europy jak i Polski. Ale to dyskusja nie na ten temat.
Dodatkowo, uważam i potwierdzają to badania, że tata + mama to lepsze środowisko dla wychowywania dziecka niż sama mama. Zwłaszcza dla chłopców, którzy nie mają pozytywnych wzorców męskości. Ja praktycznie swojego ojca nie widziałem gdy byłem dzieckiem, równie dobrze moją matkę można było nazwać samotną matkę mimo że teoretycznie była zamężna. I po jej stronie wina była o wiele mniejsza niż po stronie ojca.
A nie mówiłam, że gł. przyczyną incelizmu jest nieobecność ojca?
A u Ciebie, Stoiku, ojciec był obecny?
Ciekawe, że wujkowie dobra rada w tym temacie to sami lewacy-feminiści walczący z patriarchatem i popierajacy postulaty LGBT - prawo do małżeństw i adopcji. To Wasza tęczowo-łzawa ideologia przyczynia się do powstawania incelizmu.
ZaKotem napisał(a): Trochę bez sensu. Czy jak ludzie uwierzą, że pieniądze nie są najważniejsze, to od razu rozdadzą cały majątek i zostaną pustelnikami?Jeśli będą mieli atrakcyjniejsze alternatywy - to tak.
Dziś człowiek ma dostęp do tylu rozrywek i to bardzo uzależniających, że i tak dziw, że komukolwiek jeszcze chce się ciupciać.
Niżej ciekawy artykuł na ten temat:
https://www.theatlantic.com/magazine/arc...on/573949/
Cytat:Over the course of many conversations with sex researchers, psychologists, economists, sociologists, therapists, sex educators, and young adults, I heard many other theories about what I have come to think of as the sex recession. I was told it might be a consequence of the hookup culture, of crushing economic pressures, of surging anxiety rates, of psychological frailty, of widespread antidepressant use, of streaming television, of environmental estrogens leaked by plastics, of dropping testosterone levels, of digital porn, of the vibrator’s golden age, of dating apps, of option paralysis, of helicopter parents, of careerism, of smartphones, of the news cycle, of information overload generally, of sleep deprivation, of obesity. Name a modern blight, and someone, somewhere, is ready to blame it for messing with the modern libido.
Some experts I spoke with offered more hopeful explanations for the decline in sex. For example, rates of childhood sexual abuse have decreased in recent decades, and abuse can lead to both precocious and promiscuous sexual behavior. And some people today may feel less pressured into sex they don’t wantto have, thanks to changing gender mores and growing awareness of diverse sexual orientations, including asexuality. Maybe more people are prioritizing school or work over love and sex, at least for a time, or maybe they’re simply being extra deliberate in choosing a life partner—and if so, good for them.
