zefciu napisał(a): Przyznam się, że w jakiś sposób jest dla mnie kuszące, aby wziąć to co gada Stoik za dobrą monetę, bo skoro pozostaję w związku małżeńskim, to znaczy, że jestem nie wiadomo jakim Adonisem.Albo też jesteś żałosnym frajerem, zdradzanym na każdym kroku, wrobionym teraz czy w przyszłości w nieświadome wychowywanie cudzych bachorów. I każdy inny forumowicz żyjący w związku. Oto wielka tajemnica wiary. Tertium non datur.
towarzyski.pelikan napisał(a): W sposób groteskowo wyolbrzymiony przedstawia pewną obłożoną silnym tabu prawdę o związkach międzyludzkich, o kobietach etc.Drzesika, zamknij oczy, pochyl głowę do przodu i zacznij biec. Jakiś murek w końcu się trafi. Jaką prawdę przedstawia o kobietach? Że jesteś zwykłym kurwiszczem z niedomkniętymi nogami, wypatrującą tylko supersamców, którzy by łaskawie zakisili? Reszta forumowiczów ma jednak lepszą opinię.
znaLezczyni napisał(a): - nie jest dobrze wejść w związek ze zdesperowaną osobą. Osoba zdesperowana nie potrafi w dojrzały sposób określić swoich potrzeb i oczekiwań. Związek ma być po to, żeby życie osoby zdesperowanej się zmieniło - a to kładzie ogromny ciężar na barkach drugiej strony.Brakuje tu czegoś bardzo istotnego. Nie jest dobrze wejść w związek z osobą z wyraźnie zaburzoną osobowością. I to zaburzoną nie w sposób względnie bezpieczny i sympatyczny jak przy osobowości anankastycznej, schizoidalnej, schizotypowej i podobnych, gdzie mamy w sumie przerost jakiejś cechy zasadniczo pozytywnej, a zaburzoną w sposób zdecydowanie niesympatyczny, jak przy osobowości antysocjalnej, narcystycznej czy sadystycznej, gdzie mamy przerost dość prymitywnych instynktów, które w ograniczonym zakresie są przydatne, ale jednak służą do eksploatacji bliźnich, i bez kontroli przez wyższe funkcje psychiczne tworzą po prostu psychopatów.
- nie jest dobrze wejść w związek z osobą, której nie jest dobrze samej ze sobą i która siebie nie lubi. Można chcieć być z kimś, mieć pecha i nie znaleźć odpowiedniej osoby albo po prostu przegapić swoje szanse. Mimo braku tego kogoś w życiu można jednak być szczęśliwym, pogodnym i spełniać się. Życie na ziemi jest jedno i jeśli ktoś chce spędzić je użalając się nad sobą i obrażając innych, jego sprawa. Ale nie jest to dobry materiał na partnera/ partnerkę. Osoba dojrzała powinna szukać innej dojrzałej osoby, akceptującej i lubiącej siebie, w miarę pogodnej i szczęśliwej. Na chłopski rozum: po co już na wstępie budowania związku mnożyć sobie problemy.
- brak doświadczenia zdecydowanie nie jest zaletą (mówię tu zarówno o doświadczeniu bycia w związku jak i życiu seksualnym), ale o ile u sympatycznej, pogodnej, normalnej osoby jest to mały minus, u kogoś, kto tworzy sobie z braku doświadczenia ideologię - przeszkoda nie do przeskoczenia
- nie jest dobrze wejść w związek z osobą, która ma tak krytyczny stosunek do innych i przepełnia ją gorycz i zazdrość
- nie jest dobrze wejść w związek z osobą, która ocenia ludzi na podstawie ich przeszłości seksualnej
znaLezczyni napisał(a): Podsumowując, przykro się całość czyta. Rozumiem, że niektórzy mają mniej szczęścia niż inni. Osoby ze zdeformowanymi ciałami, niepełnosprawne na pewno mają utrudnione znalezienie partnerów. Nie jest to sprawiedliwe, ale generalnie życie jest niesprawiedliwe - jedni rodzą się zdrowi, inni chorzy. Jedni bogaci, inni biedni. Jedni inteligentni, inni poniżej normy. Zamiast skupiać się na zazdroszczeniu innym, lepiej poprawić swój komfort życia i próbować być szczęśliwym- nawet jeśli nie ma się wszystkiego, co by się chciało.No i jeszcze osoby ze zdeformowanymi umysłami, po prostu popieprzone. I tu wrodzone instynkty unikania mogą być najsilniejsze - z biedakiem ryzykujesz tylko biedę, z psychopatą wszystko jest możliwe.
Mówiąc prościej propedegnacja deglomeratywna załamuje się w punkcie adekwatnej symbiozy tejże wizji.


