Iselin
Postaram się to wyjaśnić :)
1. Brak doświadczenia jako minus - łatwiej jest (wygodniej) z osobą, która jakieś doświadczenie już ma. Bycie pierwszym/ pierwszą - mówimy tu o dorosłych ludziach, nie nastolatkach - przy posiadaniu własnego doświadczenia wymaga nieco więcej pracy od osoby doświadczonej.
- przed pierwszym związkiem, ludzie często idealizują związek jako taki. Wchodząc w związek pierwszy raz, zaczynają dopiero uczyć się siebie jako osoby w związku. Zaczynają dopiero też uczyć się bycia dojrzałą osobą w związku. Mniej więcej tak samo jest z życiem seksualnym - mając samemu/ej doświadczenie, może być wygodniej z inną doświadczoną osobą - zamiast kogoś w świat seksu wprowadzać.
Ale - to ale jest bardzo ważne - jest to minus, a nie coś, co szansę na dobry, dojrzały związek przekreśla. Jest wielu sympatycznych, poukładanych ludzi obu płci, którzy swoje szanse przegapili albo ich nie dostali. I doświadczenia nie zdobyli - a mimo to są zadowoleni z własnego życia, lubią siebie i są otwarci na bycie w związku.
Takich minusów może być znacznie więcej: odległość (terytorialna), różnica wieku, różnica statusu społecznego, inne zainteresowania. Coś, co nie pomaga - ale przy dojrzałym zaangażowaniu obu stron spokojnie może obejść czy przejść. Dlatego też napisałam, że brak doświadczenia jest minusem, ale nie przekreśla szans na dobry związek w żaden sposób.
2. Co do oceniania po ich przeszłości seksualnej - tak w ogóle, to nie wiem, po co niektórzy ludzie spowiadają się z tego, z kim byli/spali przed poznaniem obecnego partnera. Nie rozumiem też pytań o przeszłość seksualną. Poznaje się kogoś, jest dobrze - jakie ma znaczenie, czy spał/a z jedną osobą wcześniej czy z piętnastoma? Moim zdaniem nie ma.
Rozumiem w sytuacji, kiedy ktoś jest np. gorliwym katolikiem i chce sam być wstrzemięźliwy i oczekuje wstrzemięźliwości od przyszłego męża/ żony. W innych sytuacjach - nie rozumiem.
O ile jednak ciekawość dotyczącą konkretnej osoby, którą się poznało i do której coś się czuje, można racjonalnie wytłumaczyć - to ocenianie całych grup na podstawie tego, z kim sypiały czy sypiają, jest po prostu idiotyczne.
I podsumowując: można o własnej przeszłości seksualnej nic nie mówić (co jest ok, pod warunkiem, że nie przenosi się jakichś chorób). Czasem nawet lepiej jest nie mówić. Trudno jednak nie powiedzieć o tym, że się z kimś nigdy wcześniej nie było. Trudno też nie powiedzieć przed pierwszym stosunkiem, że się wcześniej tego nie robiło. Dlatego moim zdaniem punkt pierwszy z drugim się nie kłócą.
Cytat:Najpierw utrzymujesz, że brak doświadczenia jest minusem, a potem twierdzisz, że słabe jest ocenianie ludzi po ich przeszłości seksualnej
Postaram się to wyjaśnić :)
1. Brak doświadczenia jako minus - łatwiej jest (wygodniej) z osobą, która jakieś doświadczenie już ma. Bycie pierwszym/ pierwszą - mówimy tu o dorosłych ludziach, nie nastolatkach - przy posiadaniu własnego doświadczenia wymaga nieco więcej pracy od osoby doświadczonej.
- przed pierwszym związkiem, ludzie często idealizują związek jako taki. Wchodząc w związek pierwszy raz, zaczynają dopiero uczyć się siebie jako osoby w związku. Zaczynają dopiero też uczyć się bycia dojrzałą osobą w związku. Mniej więcej tak samo jest z życiem seksualnym - mając samemu/ej doświadczenie, może być wygodniej z inną doświadczoną osobą - zamiast kogoś w świat seksu wprowadzać.
Ale - to ale jest bardzo ważne - jest to minus, a nie coś, co szansę na dobry, dojrzały związek przekreśla. Jest wielu sympatycznych, poukładanych ludzi obu płci, którzy swoje szanse przegapili albo ich nie dostali. I doświadczenia nie zdobyli - a mimo to są zadowoleni z własnego życia, lubią siebie i są otwarci na bycie w związku.
Takich minusów może być znacznie więcej: odległość (terytorialna), różnica wieku, różnica statusu społecznego, inne zainteresowania. Coś, co nie pomaga - ale przy dojrzałym zaangażowaniu obu stron spokojnie może obejść czy przejść. Dlatego też napisałam, że brak doświadczenia jest minusem, ale nie przekreśla szans na dobry związek w żaden sposób.
2. Co do oceniania po ich przeszłości seksualnej - tak w ogóle, to nie wiem, po co niektórzy ludzie spowiadają się z tego, z kim byli/spali przed poznaniem obecnego partnera. Nie rozumiem też pytań o przeszłość seksualną. Poznaje się kogoś, jest dobrze - jakie ma znaczenie, czy spał/a z jedną osobą wcześniej czy z piętnastoma? Moim zdaniem nie ma.
Rozumiem w sytuacji, kiedy ktoś jest np. gorliwym katolikiem i chce sam być wstrzemięźliwy i oczekuje wstrzemięźliwości od przyszłego męża/ żony. W innych sytuacjach - nie rozumiem.
O ile jednak ciekawość dotyczącą konkretnej osoby, którą się poznało i do której coś się czuje, można racjonalnie wytłumaczyć - to ocenianie całych grup na podstawie tego, z kim sypiały czy sypiają, jest po prostu idiotyczne.
I podsumowując: można o własnej przeszłości seksualnej nic nie mówić (co jest ok, pod warunkiem, że nie przenosi się jakichś chorób). Czasem nawet lepiej jest nie mówić. Trudno jednak nie powiedzieć o tym, że się z kimś nigdy wcześniej nie było. Trudno też nie powiedzieć przed pierwszym stosunkiem, że się wcześniej tego nie robiło. Dlatego moim zdaniem punkt pierwszy z drugim się nie kłócą.
Jeśli zabraknie ci argumentów - nazwij mnie kłamczynią i napisz, że łżę.


![[Obrazek: wink.gif]](https://ateista.pl/images/smilies/wink.gif)