bert04 napisał(a): Możesz coś więcej opowiedzieć o tych koleżankach z realu? O ile pamiętam pisałeś coś o pierwszeństwie w witaniu się czy noszeniu pakietów, czyli takim specyficznym "feminizmie roszczeniowym". Nikt, z kim jesz obiad, rozmawiasz o serialach czy filmach, lub o ostatnim urlopie?
(Tak wiem, masz pewnie dosyć "wujków dobra rada", ale ja tylko się pytam przecież)
Nie no, pisząc w tym temacie sam się otworzyłem przecież to mogę ci odpowiedzieć. Te właśnie najbardziej hm uznajmy 'roszczeniowe' to takie w moim wieku. Najlepiej rozmawia mi się ze starszymi ode mnie. Sporo z nich nie ma faceta z wielu przyczyn, ale wydaje się jakby żadnego nie chciały teraz i tak. Większość tematów jest o pracy, w ogóle ludzie w moim otoczeniu pracują dużo. Czasami akurat w tym względzie się cieszę, bo prawie każdy żonaty facet bierze każdą możliwą nadgodzinę i każdą możliwość zarobku. Ale owszem, rozmawiam z wieloma osobami na tematy serialowe, czy filmowe bo sam akurat sporo dosyć oglądam, a przede wszystkim naoglądałem się gdy nie byłem zbytnio zdolny do pracy(wtedy też dużo czytałem, a niestety teraz mniej czasu na to). Szczerze powiedziawszy koleżanki rozmawiają ze mną podobnie jak koledzy rozmawiają ze mną. Pewno zdziwię tych co uważają że nie cierpię kobiet, ale częściej to z nimi rozmawiam. Faceci często żartują na niskim poziomie oraz każdy próbuje przebić każdego innego w byciu macho, zwłaszcza gdy w okolicy pojawia się atrakcyjniejsza kobieta. Ja w takiej sytuacji czuje się niezręcznie. Wśród koleżanek atmosfera jest 'bez napinki'. Co innego po pracy - gdy mam czas to już bardziej spotykam się z kolegami, bo mam hobby, które raczej przyciągają mężczyzn(siłownia, modelarstwo). Moimi podstawowymi negatywami są po prostu brzydota i zgodzę się z znaLezczynią - brak doświadczenia. Przy czym gdy wchodziłem na rynek pracy to brak doświadczenia mogłem nadrobić intelektem, wykształceniem, chęcią do pracy. Gdy NAPRAWDĘ chciałem dostać jakąś pracę to ją dostawałem. Teraz jestem na etapie, gdy to ja rozpatruję, którą ofertę przyjąć.
A w świecie matrymonialnym nie mam pojęcia jak zrekompensować swoje niedostatki. Staram się, a zawsze jestem odrzucany. To naprawdę miłe uczucie, gdy ktoś do Ciebie dzwoni i bardzo tej osobie na Tobie zależy, byś dał im szansę. Tak się czuję na rynku pracy. Jestem poszukiwany, jestem w miarę cenny. Zaś na rynku matrymonialnym odwrotnie, zwłaszcza na portalach randkowych po paru latach poczułem się jak śmieć odrzucany za każdym razem. Dlatego tez co chyba nie dziwi ostatnio skupiam się na pracy. I nawet teraz będąc na urlopie tak naprawdę nie szukam już nikogo, bo mnie to zmęczyło. jak się kiedyś uda to fajnie, jak nie to nie. Moje uczestnictwo w tym wątku to tez nie chęć poszukiwania rad tylko dyskusja nad samym zjawiskiem inceli. Ale napisałem teraz trochę o sobie, bo mam wrażenie, że dla wielu osób nie ważne co jest wypowiadane, ale przez kogo. Skoro nie pieję peanów na temat kobiet, to znaczy, że muszę je nienawidzić, zamiast po prostu dzielić się swoimi obserwacjami. Nawet jeżeli są one nietrafne, uważam, że nie jest to powód by kogokolwiek obrażać.


)