No dobra. Zacznę od środka:
Jedno drugiego nie wyklucza. A z tego co się słyszy (nie bywam na takich forach, znam tylko relacje) incele na początku były towarzystwem wzajemnej pomocy (coś jak AA), ale przerodziły się w towarzystwo wzajemnego utwierdzania w swoim losie. Dlatego wiem, że rady nie chcesz, ale i tak ją dostaniesz.
A teraz co do opisu sytuacji.
Przeanalizujmy to. Uważasz się za brzydkiego. Być może nim jesteś, według jakichś skali piękności wyszukanych w internetach. Załóżmy, że tak jest. Oznaczałoby to, że we wszystkich kontaktach opierających się na pierwszym wrażeniu masz, powiedzmy łagodnie, przesrane. Jednocześnie ten handicap zmniejsza się wraz z dłuższą znajomością. Brzydota, kalectwo, jakieś ubytki mogą szokować w pierwszym momencie, później człowiek się przyzwyczaja, a w pewnym momencie nie zauważa. Dotyczy to także innych różnic optycznych, przykładowo rasowych. Kto nie gapił się na pierwszego murzyna spotkanego w życiu, może we mnie rzucać kamieniem, ale ja musiałem się oswoić. Znam też problem w drugą stronę, mam mały "ubytek" na lewej ręce, efekt prób majsterkowania w domu za pomocą piły tarczowej. Wiem, jaki efekt to wywołuje w pierwszym momencie. I wiem, jak z czasem to ustaje.
Dlatego jesteś niejako "skazany" na szukanie kogoś w kręgu osób znanych dłużej. Oswojonych z Twoją powierzchownością, które mają szansę poznać Ciebie lepiej. I wydaje mi się, że nie jest to najgorszy punkt wyjściowy. Może to być miejsce pracy, może być jakiś kurs tańca czy gotowania (patrz niżej) lub inna okazja, która nie będzie "matrymonialna" sama w sobie, ale będzie stwarzała okazję do dłuższej znajomości. Być może masz pracę, w której jest pewien "specyficzny" rodzaj kobiet, w niektórych biurach tak jest. Jeżeli jesteś taki "poszukiwany" na rynku pracy, to czemu nie rozglądnąć się także w tym kierunku, nie tyle pod względem zarobku ale pod względem miłej atmosfery. Zresztą, jedno drugiego nie wyklucza. Ale to tylko jedna opcja, inną jest po prostu rozszerzanie kręgów znajomych i okazji do dłuższego poznania się.
A co do "zaniżania wymagań", o którym wspominałeś niedawno, to oczywiście nie jest droga. Ale może powinieneś przykładać taką miarę do kobiet, jaką chciałbyś, żeby kobiety przykładały do Ciebie. Jeżeli już użalasz się, że kobiety reagują negatywnie na Twój wygląd, a z drugiej strony tak dużo opisujesz o wyglądzie kobiet, to, cóż, może trochę irytować. Chcesz, żeby inne widziały w Tobie Twój charakter? Zacznij sam od szukania charakteru w kobietach. Chcesz, żeby kobiety się poznały na Twoich wewnętrznych wartościach? No właśnie, zacznij sam. I nie wykluczaj w przedbiegu, bo wiek, bo waga, bo potomstwo. Nie mówię, żebyś od razu się wdawał w związki. Ale jeżeli okażesz prawdziwy (nie "wyuczony") szacunek, to prędzej spotkasz się z rezonansem, którego tak oczekujesz.
To była rada główna. A teraz jeszcze dodatkowa rada, na "deser". Z pewnego źródła wiem, że umiejętnością pieczenia można zrobić niezłe wrażenie na przynajmniej części rodzaju żeńskiego. Okazja, żeby przynieść własny wypiek do pracy i obczęstować wszystkich, zawsze się znajdzie, urodziny to najbardziej oczywista rzecz. Może niektórzy Ciebie obśmieją, że to takie "babskie", ale tym lepiej. Wyłamiesz się z pewnych stereotypów.
PS: Daruję sobie porady w stylu "uwierz w siebie" lub "bądź siebie pewien", bo są tyle samo warte, co rada "bądź spontaniczny". Pewnie nasłuchałeś się już i/lub naczytałeś co niemiara. To jest pewna oczywistość, ale tego nie da się włączyć za naciśnięciem guzika. Myślę, że i tak jesteś na dobrej drodze, sądząc z opisów, a reszta wyjdzie w praniu.
Każdy ma swoje wrażliwości i przewrażliwienia. Być może Twoje zaleciałości rasistowskie (które masz, nie zaprzeczaj) na terenie Polski są poniżej normy, ale wielu userów pisze tutaj z krajów, w których spotkanie murzyna czy araba na ulicy, w pracy, w sąsiedztwie nie jest niczym szczególnym. Albo murzynki lub azjatki. Dla Ciebie to temat z jakichś teoretycznych badań z USA, dla sporej części userów to codzienność. To wywołało IMHO pewne reakcje w tym temacie.
MCich napisał(a): Moje uczestnictwo w tym wątku to tez nie chęć poszukiwania rad tylko dyskusja nad samym zjawiskiem inceli.
Jedno drugiego nie wyklucza. A z tego co się słyszy (nie bywam na takich forach, znam tylko relacje) incele na początku były towarzystwem wzajemnej pomocy (coś jak AA), ale przerodziły się w towarzystwo wzajemnego utwierdzania w swoim losie. Dlatego wiem, że rady nie chcesz, ale i tak ją dostaniesz.
A teraz co do opisu sytuacji.
Cytat:Nie no, pisząc w tym temacie sam się otworzyłem przecież to mogę ci odpowiedzieć. Te właśnie najbardziej hm uznajmy 'roszczeniowe' to takie w moim wieku. Najlepiej rozmawia mi się ze starszymi ode mnie. Sporo z nich nie ma faceta z wielu przyczyn, ale wydaje się jakby żadnego nie chciały teraz i tak. Większość tematów jest o pracy, w ogóle ludzie w moim otoczeniu pracują dużo. Czasami akurat w tym względzie się cieszę, bo prawie każdy żonaty facet bierze każdą możliwą nadgodzinę i każdą możliwość zarobku. Ale owszem, rozmawiam z wieloma osobami na tematy serialowe, czy filmowe bo sam akurat sporo dosyć oglądam, a przede wszystkim naoglądałem się gdy nie byłem zbytnio zdolny do pracy(wtedy też dużo czytałem, a niestety teraz mniej czasu na to). Szczerze powiedziawszy koleżanki rozmawiają ze mną podobnie jak koledzy rozmawiają ze mną. Pewno zdziwię tych co uważają że nie cierpię kobiet, ale częściej to z nimi rozmawiam. Faceci często żartują na niskim poziomie oraz każdy próbuje przebić każdego innego w byciu macho, zwłaszcza gdy w okolicy pojawia się atrakcyjniejsza kobieta. Ja w takiej sytuacji czuje się niezręcznie. Wśród koleżanek atmosfera jest 'bez napinki'. Co innego po pracy - gdy mam czas to już bardziej spotykam się z kolegami, bo mam hobby, które raczej przyciągają mężczyzn(siłownia, modelarstwo). Moimi podstawowymi negatywami są po prostu brzydota i zgodzę się z znaLezczynią - brak doświadczenia. Przy czym gdy wchodziłem na rynek pracy to brak doświadczenia mogłem nadrobić intelektem, wykształceniem, chęcią do pracy. Gdy NAPRAWDĘ chciałem dostać jakąś pracę to ją dostawałem. Teraz jestem na etapie, gdy to ja rozpatruję, którą ofertę przyjąć.
A w świecie matrymonialnym nie mam pojęcia jak zrekompensować swoje niedostatki. Staram się, a zawsze jestem odrzucany. To naprawdę miłe uczucie, gdy ktoś do Ciebie dzwoni i bardzo tej osobie na Tobie zależy, byś dał im szansę. Tak się czuję na rynku pracy. Jestem poszukiwany, jestem w miarę cenny. Zaś na rynku matrymonialnym odwrotnie, zwłaszcza na portalach randkowych po paru latach poczułem się jak śmieć odrzucany za każdym razem. Dlatego tez co chyba nie dziwi ostatnio skupiam się na pracy. I nawet teraz będąc na urlopie tak naprawdę nie szukam już nikogo, bo mnie to zmęczyło. jak się kiedyś uda to fajnie, jak nie to nie.
Przeanalizujmy to. Uważasz się za brzydkiego. Być może nim jesteś, według jakichś skali piękności wyszukanych w internetach. Załóżmy, że tak jest. Oznaczałoby to, że we wszystkich kontaktach opierających się na pierwszym wrażeniu masz, powiedzmy łagodnie, przesrane. Jednocześnie ten handicap zmniejsza się wraz z dłuższą znajomością. Brzydota, kalectwo, jakieś ubytki mogą szokować w pierwszym momencie, później człowiek się przyzwyczaja, a w pewnym momencie nie zauważa. Dotyczy to także innych różnic optycznych, przykładowo rasowych. Kto nie gapił się na pierwszego murzyna spotkanego w życiu, może we mnie rzucać kamieniem, ale ja musiałem się oswoić. Znam też problem w drugą stronę, mam mały "ubytek" na lewej ręce, efekt prób majsterkowania w domu za pomocą piły tarczowej. Wiem, jaki efekt to wywołuje w pierwszym momencie. I wiem, jak z czasem to ustaje.
Dlatego jesteś niejako "skazany" na szukanie kogoś w kręgu osób znanych dłużej. Oswojonych z Twoją powierzchownością, które mają szansę poznać Ciebie lepiej. I wydaje mi się, że nie jest to najgorszy punkt wyjściowy. Może to być miejsce pracy, może być jakiś kurs tańca czy gotowania (patrz niżej) lub inna okazja, która nie będzie "matrymonialna" sama w sobie, ale będzie stwarzała okazję do dłuższej znajomości. Być może masz pracę, w której jest pewien "specyficzny" rodzaj kobiet, w niektórych biurach tak jest. Jeżeli jesteś taki "poszukiwany" na rynku pracy, to czemu nie rozglądnąć się także w tym kierunku, nie tyle pod względem zarobku ale pod względem miłej atmosfery. Zresztą, jedno drugiego nie wyklucza. Ale to tylko jedna opcja, inną jest po prostu rozszerzanie kręgów znajomych i okazji do dłuższego poznania się.
A co do "zaniżania wymagań", o którym wspominałeś niedawno, to oczywiście nie jest droga. Ale może powinieneś przykładać taką miarę do kobiet, jaką chciałbyś, żeby kobiety przykładały do Ciebie. Jeżeli już użalasz się, że kobiety reagują negatywnie na Twój wygląd, a z drugiej strony tak dużo opisujesz o wyglądzie kobiet, to, cóż, może trochę irytować. Chcesz, żeby inne widziały w Tobie Twój charakter? Zacznij sam od szukania charakteru w kobietach. Chcesz, żeby kobiety się poznały na Twoich wewnętrznych wartościach? No właśnie, zacznij sam. I nie wykluczaj w przedbiegu, bo wiek, bo waga, bo potomstwo. Nie mówię, żebyś od razu się wdawał w związki. Ale jeżeli okażesz prawdziwy (nie "wyuczony") szacunek, to prędzej spotkasz się z rezonansem, którego tak oczekujesz.
To była rada główna. A teraz jeszcze dodatkowa rada, na "deser". Z pewnego źródła wiem, że umiejętnością pieczenia można zrobić niezłe wrażenie na przynajmniej części rodzaju żeńskiego. Okazja, żeby przynieść własny wypiek do pracy i obczęstować wszystkich, zawsze się znajdzie, urodziny to najbardziej oczywista rzecz. Może niektórzy Ciebie obśmieją, że to takie "babskie", ale tym lepiej. Wyłamiesz się z pewnych stereotypów.
PS: Daruję sobie porady w stylu "uwierz w siebie" lub "bądź siebie pewien", bo są tyle samo warte, co rada "bądź spontaniczny". Pewnie nasłuchałeś się już i/lub naczytałeś co niemiara. To jest pewna oczywistość, ale tego nie da się włączyć za naciśnięciem guzika. Myślę, że i tak jesteś na dobrej drodze, sądząc z opisów, a reszta wyjdzie w praniu.
Cytat:Ale napisałem teraz trochę o sobie, bo mam wrażenie, że dla wielu osób nie ważne co jest wypowiadane, ale przez kogo. Skoro nie pieję peanów na temat kobiet, to znaczy, że muszę je nienawidzić, zamiast po prostu dzielić się swoimi obserwacjami. Nawet jeżeli są one nietrafne, uważam, że nie jest to powód by kogokolwiek obrażać.
Każdy ma swoje wrażliwości i przewrażliwienia. Być może Twoje zaleciałości rasistowskie (które masz, nie zaprzeczaj) na terenie Polski są poniżej normy, ale wielu userów pisze tutaj z krajów, w których spotkanie murzyna czy araba na ulicy, w pracy, w sąsiedztwie nie jest niczym szczególnym. Albo murzynki lub azjatki. Dla Ciebie to temat z jakichś teoretycznych badań z USA, dla sporej części userów to codzienność. To wywołało IMHO pewne reakcje w tym temacie.
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Koh 3:1-8 (edycje własne)
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Spoiler!

