Iselin napisał(a): Mam wrażenie, że czytanie grup dla inceli szkodzi. Z tego, co tu piszecie, wyłania się bardzo prostacki sposób postrzegania kobiet i związków. Już nie mogę czytać o tym dzieleniu kobiet i mężczyzn na kategorie i sprowadzanie związków do seksu za darmo. To jest obrzydliwe. Czytając takie rzeczy, przesiąka się takim językiem i postrzeganiem świata i wtedy naprawdę zmiejszają się szanse na zainteresowanie sobą kogoś sensownego.
Dlatego moim zdaniem koedukacja jest szkodliwa. Dyskurs publiczny bardzo na tym traci, że kobiety nie są w nim odseparowane od mężczyzn. Mężczyzna często napisałby/powiedział coś bardziej szczerego od serca, podzielilby się swoimi obserwacjami, ale przez wzgląd na afektowane z natury kobiety, które nie lubią czytać/słuchać o sobie jakichś negatywnych rzeczy, musi milczeć, zagryźć zęby i nieustannie bawić się w teatr, w którym kobieta jest eteryczną nimfą zasługującą na najpochlebniejsze slowa.
A potem mamy takie statystyki samobójstw wśród mężczyzn jakie mamy. Tak się kończy tłumienie swoich odczuć, emocji, swojej wewnętrznej prawdy.
Spróbuj się Iselin wczuć w sytuację takiego człowieka i pomyśl, kto bardziej na tym ucierpi: kobieta, która przez chwilę poczuje się zniesmaczona, czy mężczyzna, który cały latami zmaga się z jakimś problemem zżerajacym go od środka. Potrafisz to zrobić? Czy jednak mam rację w akapicie wyżej, ze koodukacja jako coś cennego dla społeczeństwa to fikcja?
Lampart napisał(a): Ja jestem raczej z tej grupy* aczkolwiek tylko jedną nogą. Wciąż otwarty na związek z kobietą która nie chce mieć dzieci, z którą będę miał swój prywatny świat rządzący się innymi regułami niż świat społecznych relacji damsko-meskich i wogóle inny. Czasem widzę dziewczyny w traperach, ubrane na czarno, wydaje mi się, że w tej grupie jest dużo ciekawych. Może jestem naiwny.
*
https://en.m.wikipedia.org/wiki/Men_Going_Their_Own_Way
Problem z tymi dziewczynami w traperach polega na tym, ze zwykle w pewnym momencie trapery zmieniają na szpilki. Czysta biologia. Chociaż osobiscie znam kobiety całkiem zwyczajne z wyglądu, w sensie nie ubrane na czarno czy w traperach, tylko takie kobiece, które nie chcą mieć dzieci. Teraz młode kobiety opiekę nad dzieckiem zastępują często opieką nad jakimś czworonogiem. U mnie w pracy żadna nie ma dzieci, a wszystkie kotki i mimo że są pod 30 czy kolo 30, to "ciąża i macierzyństwo to dla nich czysta abstrakcja".
Jednak nawet taka kobieta, która nie chce mieć dzieci, zwykle i tak szuka samca na tych samych zasadach co te inne, moze trochę inne cechy cenić (np. przedkładac inteligencje, wrażliwosc nad fizyczna sile czy wyglad), ale wciąż będzie chcieć, żeby to on był górą, zeby ją przewyzszal, zeby miała w nim oparcie.
