Lampart napisał(a): Na pewno są kobiety, którym się podoba ksiądz i na spowiedzi z lubością opowiadają mu różne sprośne sytuacje ze swojego życia erotycznego, tak żeby zawstydzić i pobudzić księdza i czerpią z tego perwersyjną satysfakcjęPowiem Ci, że się nawet zastanawiałam czy Margaret nie jest taką osobą, skoro - jak twierdzi - 1) spowiadała się z masturbacji (co już jest dziwne, szczególnie dla dziewczyny) oraz 2) robiła to co tydzień (bardzo często), a przecież masturbacja chyba nie jest grzechem ciężkim, żeby jej uprawianie uniemożliwiało przystąpienie do komunii świętej?
Dziwne to.
Ja sobie przypomniałam jeszcze jeden mały szczegół. Jako że zaczęłam się masturbować jako kilkulatka, to na początku w ogóle nie wiedziałam, jak się nazywa to, co robię, więc miałabym problem z wyznaniem tego grzechu. Tak na samym samym początku w ogóle nie wiązałam tego z grzesznością, natomiast później sobie zaczęłam różne rzeczy kojarzyć. I na przykład wiedziałam, że to co robię jakoś jest związane z seksem, ale przecież nie mogłam powiedzieć księdzu, że codziennie uprawiam (chyba wtedy nie znałam słowa "uprawiać") seks. Jako że już jako dziewczynka byłam kreatywna językowo, to na własne potrzeby ukułam sobie nazwę "pipowanie". Jednak gdybym wyznała księdzu, że codziennie pipuję, to przecież by zaczął dopytywać "Co, proszę, dziecko?". "Codziennie pipuję". "Ale co to znaczy? Możesz opisać, co robisz?" Byłoby to dla mnie bardzo żenujące, gdybym miała opowiadać szczegóły. Dużo łatwiej jest po prostu walnąć "masturbuję się", każdy wie, co to znaczy. Był czas, że nawet zaczęłam się usprawiedliwiać w ten sposób, że nie spowiadam się z pipowania, bo nawet nie wiem, jak to się nazywa fachowo. A jak już się dowiedziałam, to z kolei bałam się wyznać grzechu, który zatajałam przez wiele lat.
Gladiator napisał(a): Jeśli coś jest grzechem, to nie z powodu widzimisie Pana Boga, lecz z konkretnego zwanego autentycznym dobrem drugiego człowieka.Teraz opisujesz problem nałogowej masturbacji, a nie masturbacji jako takiej.
Ciało przyzwyczajone do określonych bodźców (tu masturbacja) z czasem zaczyna reagować głównie na nie. Potem trudno o satysfakcje z normalnego pożycia, co dalej prowadzi do problemów. Apostazja zmieszana z masturbacją zapewni jej lepszą karierę, dalsze robienie z niej gwiazdy. W niczym nie pomoże, lecz utrudni normalne życie z drugim człowiekiem przyjmując głębokie przywiązanie do masturbacji. Ciągła powoduje powstanie przyjemności ze sobą, czyli zamkniecie się na drugie człowieka. Wystarczy kliknąć w internet, aby dowiedzieć się o zwiększającej się grupie ludzkiej na pornostronach żyjących sami ze sobą. Jaka przyszłość, jaka rodzina, jakie zdrowie psychiczne?
Nawet w kultowym kiedyś serialu "Seks w wielkim mieście" jest scena, kiedy jedna z trójki wyzwolonych niewiast znika z pola widzenia pozostałym. Szybko się domyślają o co chodzi i wpadają do jej zaciemnionego mieszkania wyciągając ją z łóżka, wyrzucając do śmieci przyrząd rozkoszy. Przestrzegają ją przed takim postępowaniem.
Poza tym większość kobiet nie miewa orgazmów pochwowych, więc nawet podczas zwykłego stosunku z mężczyzną i tak muszą zostać pobudzone w podobny sposób, jak to robią, kiedy się bawią same ze sobą. Obawiam się, że kobieta która się nigdy nie masturbowała, zanim zaczęła współżycie, może nawet nie mieć pojęcia, jak uzyskać satysfakcję i być może pomyśli sobie, że jest jakaś aseksualna, bo nic nie czuje podczas seksu.
Ten problem, który opisujesz, w większym stopniu dotyczy mężczyzn niż kobiet. To mężczyźni zwykle inicjują zbliżenia i to dla nich seks jest ważniejszym spoiwem związku (przynajmniej tak było do tej pory). Tymczasem dla wielu kobiet seks (tradycyjnie rozumiany) mógłby nie istnieć.
Lampart napisał(a): Ale tak raz na tydzień dwa tygodnie, jeśli ktoś nie uprawia seksu, dobrze jest się wyładować.Wierząc nauce, ejakulacja zapobiega rakowi prostaty oraz zwiększa poziom testosteronu, więc dla samotnego mężczyzny w sumie im więcej masturbacji, tym lepiej.
Jeśli chodzi o kobiety, to aktywność seksualna zwiększa sprawność fizyczną i umysłową, zapobiega depresji czy chorobowym zmianom w narządach rodnych.

