NinnyCamacho napisał(a): U mnie w parafii szkolnej funkcjonowało oficjalnie dość eufemistyczne określenie masturbacji, żeby dzieciaki, które czują się winne, ale jednocześnie są zbyt nieśmiałe, żeby mówić o niej wprost, mogły się wyspowiadać. Coś w stylu "byłam nieskromna". Bardzo niedosłowne, ale wiadomo było, o co chodzi. Tak czy siak nie przypominam sobie w ogóle rozmowy o masturbacji czy jej demonizowania na katechezach. Omówienie tej kwestii ograniczyło się do przedstawienia tego eufemizmu.Teraz tematy związane z seksem nie są takim tabu jak kiedyś, wobec czego Kościół próbuje iść z duchem czasu i dołączyć się do dyskusji. I dzieci dowiadują się z podręczników do religii, że masturbacja jest gorsza niż wojna atomowa czy prezerwatywy powodują zapalenie prącia.
https://natemat.pl/217783,licza-sie-bog-...kich-szkol

