zefciu napisał(a): Ale czemu pazerny chuj ma dawać podwyżkę sam z siebie?
Żeby mieć zadowolonych pracowników. Tacy chyba lepiej i chętniej pracują.
zefciu napisał(a): Czy Ty, pazerny chuju, jak idziesz na zakupy, to sam z siebie płacisz za towary więcej, niż chce od Ciebie właściciel sklepu?
Nie. Ale tu nie zachodzi analogia, bo pracownik nie czeka aż pracodawca da mu podwyżkę sam z siebie. Najczęściej jest tak, że pracownik narzeka pracodawcy, że mało kasy ma i przydałoby się jej więcej, na co pracodawca narzeka, że nie może więcej, bo jest mu ciężko, bo musi utrzymać swojego SUVa etc.
zefciu napisał(a): Żeby pazerny chuj dał podwyżkę, to musi mieć świadomość, że dać podwyżkę mu się opłaca. Twoja małżonka zatem musi się zachować jak pazerna pipa i mu zasugerować, że swoją pracę ceni wyżej, a jak podwyżki nie da, to sprzeda swój czas komuś innemu.
Można tak zrobić, ale jeśli w okolicy było duże bezrobocie i wybór był tylko między jednym pazernym chujem a innym pazernym chujem, to się nie dziwię, że ludzie próbują uzyskać więcej pieniędzy w inny sposób - np. głosując na PiS.
zefciu napisał(a): EDIT: …właśnie dzięki Tobie dotarło do mnie, że idea związków zawodowych jest, mimo całego lewicowego sztafażu, na wskroś kapitalistyczna.
A do mnie dociera, że istnieją ludzie żyjący w obrzydliwym przepychu i luskusie, którzy nie odczuliby boleśnie podwyżek dla swoich pracowników, a mimo to wcale nie widzą nic złego w tym, że dają im pensje wegetacyjne. Na szczęście znam też takich bogoli, którzy doceniają swoich ludzi i dają im zarobić dobrą kasę - gdybym takich nie poznał, to bym chyba komuchem jakimś w końcu został.
pilaster napisał(a): A czy PIS sprawi, albo przynajmniej daje wrażenie że sprawi, że praca będzie należycie wyceniania? Nie, bo rynkowa wycena wartości pracy (i zresztą wszystkiego innego) jest właśnie tym, z czym PIS walczy.
Nie. Ale rozdaje kasę ludziom, którzy nie mogą się jej doprosić od swoich Januszy biznesu. Przynajmniej tak to widzą tacy kiepsko zarabiający ludzie.
pilaster napisał(a): Elektorat PISu to nie ludzie którzy "ciężko pracują" i są kiepsko opłacani - to wewnętrzna sprzeczność. Ktoś kto jest kiepsko (poniżej stawki rynkowej) opłacany nie będzie ciężko pracował. I na odwrót. Ciężko pracujący pracownik, to skarb, którego się hołubi, na którego się dmucha, chucha i nad którym się trzęsie.
Nie. Dobra praca nie jest doceniania. Nikt nie docenia pozytywów, wysiłku i poświęcenia - zauważa się za to jakieś negatywy i za negatywy co najwyżej można dostać zjebę.
Widzę to po sobie - ludzie się przyzwyczaili, że pracuję po 10, 11 lub 12 h i traktują to jako coś normalnego, a nie jako poświęcenie z mojej strony. I jak zacząłem pracować mniej, to zaczynają się do mnie spierdalać, że czemu nie pracuję jak wcześniej. Człowiek szybko się przyzwyczaja się do dobrego i nie docenia tego co ma.
Ty piszesz o jakichś imaginacjach, a nie o prawdziwym życiu.
pilaster napisał(a): Elektorat PISu to nie ludzie którzy "ciężko pracują" i są kiepsko opłacani - to wewnętrzna sprzeczność. Ktoś kto jest kiepsko (poniżej stawki rynkowej) opłacany nie będzie ciężko pracował. I na odwrót. Ciężko pracujący pracownik, to skarb, którego się hołubi, na którego się dmucha, chucha i nad którym się trzęsie.
Elektorat PIS natomiast, to ludzie którzy jeszcze z PRL (dlatego są właśnie "starsi") wynieśli przekonanie, że "godna płaca" należy się bez pracy.
Szef firmy elektrycznej, w której pracowałem kilka lat jest zawziętym elektoratem PiSu. Jak to wytłumaczysz?
---
Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie. Większości ludzi taki śmiech sprawia ból.
Nietzsche
Nietzsche
---
Polska trwa i trwa mać
Polska trwa i trwa mać

