Miłosierdzia, ratunku. Ja ten Eden Lema czytałem i wnioski wyciągnąłem, ale jeśli chcesz mi teraz powiedzieć, że żyjemy wszyscy w powieści science-fiction, w której do rządów dobiera się pomału tyran incognito (bo społeczeństwo nie wiedząc o tyranie nie ma na kim skupić oporu), to miej lepiej jakieś mocne argumenty, że takowy tyran jednak istnieje . Bo rozumiesz, ideologia nie jest zjawiskiem emergentnym, tylko tworem-narzędziem jakichś konkretnych ideologów, proroków takich, których da się złapać za rękaw. Przykładowo, ani Paweł, ani Lenin anonimowi nie byli. Ani Cesarz Showa zresztą też nie.
Chyba że jednak nawijasz o Szatanie. Ale wtedy też bym prosił: tak, tak - nie, nie.
Chyba że jednak nawijasz o Szatanie. Ale wtedy też bym prosił: tak, tak - nie, nie.
