Pan prezydent Trump odwołał wizytę w Polsce, bo musi walczyć z huraganem na Florydzie. Na miejscu mieszkańców Florydy zacząłbym się bać, wziąwszy pod uwagę poprzedni nius.
Wbrew różnym sugestiom, co i kto naprawdę stoi za tą decyzją, uważam, że nie ma w tym żadnego dna i powód podany przez Trumpa jest prawdziwy. Oczywiście, obecność prezydenta tyle samo pomoże w zwalczaniu huraganu, co obecność księdza. Ale polityk myśli politycznie - w Ameryce to dość często spotykane. Gdyby Trumpa na Florydzie nie było, jego miękki elektorat powiedziałby - "a gdzie był Trump, kiedy był huragan? Latał se po ZSRR, a tu ludzie cierpieli, co za skurwiel". A tak, pokaże się na tle huraganu, pożyczy ofiarom wszystkiego dobrego i ludzie powiedzą - zgodnie z prawdą - że zrobił wszystko, co mógł.
Wbrew różnym sugestiom, co i kto naprawdę stoi za tą decyzją, uważam, że nie ma w tym żadnego dna i powód podany przez Trumpa jest prawdziwy. Oczywiście, obecność prezydenta tyle samo pomoże w zwalczaniu huraganu, co obecność księdza. Ale polityk myśli politycznie - w Ameryce to dość często spotykane. Gdyby Trumpa na Florydzie nie było, jego miękki elektorat powiedziałby - "a gdzie był Trump, kiedy był huragan? Latał se po ZSRR, a tu ludzie cierpieli, co za skurwiel". A tak, pokaże się na tle huraganu, pożyczy ofiarom wszystkiego dobrego i ludzie powiedzą - zgodnie z prawdą - że zrobił wszystko, co mógł.

