Takiej sprzeczki byłem kiedyś świadkiem:
— Oto ja jestem najstwarsza z Was. Wy zaś wszyscy uczyliście się ode mnie. Czymże jesteście jeśli nie kopiami.
— Oho babciu! Pamiętaj, że brak Ci tego, co kluczowe, by służyć ludziom spoza Twojej krainy. Oto ja Cię uzupełniłam. To ja pamiętam pradawne historie o wojnie i powrocie z niej.
— Lecz to ja, mamo opanowałem większość świata.
— Cóż z tego, siostro, skoro musisz sobie radzić protezami w każdym kraju, do którego wejdziesz. Oto ja służę moim ludom bez protez. A to dzięki myśli owych dwu braci.
— Oj, siostrzyczki. Obie macie swe protezy. Mój kraj jest mały, ale służę mu doskonale i daję wszystkiego, co im potrzeba. Za to moi ludzie postawili mi pomnik sięgający chmur, a sława mego piękna sięga daleko.
— Ech, zdaje się Wam, że świat jest wasz – wtrąciła inna postać – ale przecież ja, ciotka Wasza mam ponad dwudzieścioro dzieci, które panują nad wieloma krainami.
— Ja zaś nie pojmuję w ogóle Waszej rodziny. Spójrzcie na moją wspaniałość. Jak potrafię zobrazować każde znane ludziom pojęcie – rzekła znowu inna postać.
— I cóż z tego, mamo – zawołały chórem jej dwie córki – bez nas nie dałabyś sobie rady w tym obcym kraju, w którym Ci pomagamy.
— I po cóż tak się męczyć – rzekła w końcu inna postać – ja daję sobie radę sama. I nie potrzebuję waszych kombinacji, a w jeden poranek nauczę każdego wszystkiego, co mu potrzeba.
— Oto ja jestem najstwarsza z Was. Wy zaś wszyscy uczyliście się ode mnie. Czymże jesteście jeśli nie kopiami.
— Oho babciu! Pamiętaj, że brak Ci tego, co kluczowe, by służyć ludziom spoza Twojej krainy. Oto ja Cię uzupełniłam. To ja pamiętam pradawne historie o wojnie i powrocie z niej.
— Lecz to ja, mamo opanowałem większość świata.
— Cóż z tego, siostro, skoro musisz sobie radzić protezami w każdym kraju, do którego wejdziesz. Oto ja służę moim ludom bez protez. A to dzięki myśli owych dwu braci.
— Oj, siostrzyczki. Obie macie swe protezy. Mój kraj jest mały, ale służę mu doskonale i daję wszystkiego, co im potrzeba. Za to moi ludzie postawili mi pomnik sięgający chmur, a sława mego piękna sięga daleko.
— Ech, zdaje się Wam, że świat jest wasz – wtrąciła inna postać – ale przecież ja, ciotka Wasza mam ponad dwudzieścioro dzieci, które panują nad wieloma krainami.
— Ja zaś nie pojmuję w ogóle Waszej rodziny. Spójrzcie na moją wspaniałość. Jak potrafię zobrazować każde znane ludziom pojęcie – rzekła znowu inna postać.
— I cóż z tego, mamo – zawołały chórem jej dwie córki – bez nas nie dałabyś sobie rady w tym obcym kraju, w którym Ci pomagamy.
— I po cóż tak się męczyć – rzekła w końcu inna postać – ja daję sobie radę sama. I nie potrzebuję waszych kombinacji, a w jeden poranek nauczę każdego wszystkiego, co mu potrzeba.
