zefciu napisał(a): No tacy baptyści z Westboro twierdzą, że tworzy ludzi homoseksualistami po to, żeby ich nienawidzieć. Zatem rzeczywiście ludzie spoza chrześcijaństwa mogą mieć poczucie zamieszania patrząc na mnogość denominacji. Dotarcie do istoty chrześcijaństwa wymaga trochę wysiłku.Czyli według tej koncepcji Bóg chce nienawidzić jakaś grupę ludzi?
zefciu napisał(a):Ale to zawsze będzie iluzja ze względu na wszechmoc. Wszechmocny Bóg stając się na chwilę człowiekiem nadal pozostaje wieczną istotą, która może wszystko. Gdyby osiadł na ziemi na zawsze i zatraciłby boskość, możnaby mówić o poświęceniu. Albo gdyby poświęcił swoje życie i zmarł jak aztecka Coatle, z której zwłok powstały ziarna kukurydzy dla jej ludu, lub chociaż pozostał kaleką jak Bóg Dagonów, który rozerwał się na części by ratować świat, ale potem nie do końca się złożył.ARHIZ napisał(a): 2. Dlaczego mówimy o pokazaniu miłości do człowieka, skoro Bóg jest istotą wszechmocną? Może w ciągu ułamku sekundy narodzić się nieskończoną ilość razy i umrzeć śmierciami po tysiąckroć bardziej bolesnymi. Przy Jego wszechmocy nadal jest do mniejsze poświecenie, niż gdyby pan na godzinę poszedł robić z chłopami w polu. Wygląda to trochę tak, jakby Bóg chciał człowieka oszukać, grając na ludzkich emocjach - czyli skazując siebie na śmierć, która z perspektywy ludzkiej jest okropna i pełna cierpienia.Problem w tym, że Wcielenie to właśnie było „pójście robić z chłopami w polu”. To nie była, jak sugerujesz jakaś iluzja. Coś, co „z perspektywy ludzi było okropne”. Chrystus rzeczywiście stał się człowiekiem. Realnie odczuwał wszystko to co ludzie. To był akt pełnej solidarności Boga ze stworzeniem.
Wszechwiedzący Bóg wiedział, że za tysiące lat śmierć Jego syna będzie tylko jedną z tysięcy opowiastek, dla jednych inspirująca, dla innych nie - ale ostatecznie niewyróżniająca się na tle innych religii na tyle, by innowiercy po usłyszeniu o tym masowo się nawracali. Nie wygląda mi to na wszechmoc czy wszechwiedzę - bardziej dokonanie jakiejś próby przy ograniczonej wiedzy i ograniczonych zasobach. Oczywiście jest klasyczny argument odnośnie ogółu wiedzy. Nie mając wiedzy Boga mogę nie rozumieć Jego czynów, tylko, że ten argument można użyć zawsze i wszędzie i zdaje mi się bardziej ucięciem dyskusji niż odpowiedzią.
Analogicznym przykładem jest poświęcenie Śiwy dla świata. Śiwa rozpatrywany pod kątem literackim ma zespół cech, np. porywczość. Kiedy świat został zagrożony, ponieważ w jego stronę leciała trucizna Nagaradży - króla wężów. Śiwa chciał poświęcić swoje życie, wypił truciznę i uchronił świat przez zagładą. Jego samego uratowała natomiast miłość żony, Parvatii, która w miłosnym uścisku sprawiła, że trucizna zatrzymała się i zneutralizowała, dając efekt uboczny w postaci zabarwienia szyi na niebiesko. Z punktu widzenia literackiego poświęcenie Śiwy było ogromne, wszak naraził własne życie dla świata i był gotów dla niego zginąć. Jednak z punktu widzenia teologicznego cała historia jest bez znaczenia, ponieważ Śiwa w sensie teologicznym jest wszechmocny, wszechwiedzący i w dodatku jest wszechświatem. W tym kontekście opisywane wydarzenie jest jedynie jednym z doskonałych procesów kosmicznych dziejących się z woli doskonałego Boga.
ॐ नमः शिवाय
"Wachlarzem o aloes", czyli mój blog literacki o fantasy i science-fiction:
http://wachlarzemoaloes.blogspot.com
"Wachlarzem o aloes", czyli mój blog literacki o fantasy i science-fiction:
http://wachlarzemoaloes.blogspot.com

