ARHIZ napisał(a): MCich, ale jednak wciąż chodzi o przejęcie inicjatywy zamiast użalania się. Już widzę jak jakiś Radź podjeżdża używanym wozem na wioskę gdzieś w Bangladeszu i wszystkie jego. W niektórych rejonach to byłoby naprawdę coś.
No tak, ale o tym mówię. A weźmy takiego elliota rodgera, cześć inceli go 'czci', chociaż w większości to trolling, a większość tych starszych inceli(powiedzmy 25+) uważa go za mentalcela i locationcela. Czyli prościej: był walnięty na głowę, bo liczył, że jakaś kalifornijska blond piękność wskoczy mu sama na kolana, a tymczasem mógł np. przeprowadzić się z Kalifornii do innego rejonu USA, lub w ogóle do Azji jeżeli był aż tak zdesperowany. Swoją drogą ER jako hapa(pół Azjata) do tego w miarę ustawiony(jego ojczulek był bogaty) mógłby w takiej Azji zrobić małą furorę. No ale był walnięty na głowę.
Ale taki wyjazd, czy też sama rada wyjazdu to jest jakiś praktyczny sposób na wyjście z incelu. Jedna z nielicznych praktycznych rad. Duża część społeczeństwa lubi jakieś dyrdymały w stylu 'liczy się charakter' a jednocześnie 'bądź sobą'. No mało to pomocne. To jak mówić do kogoś w depresji 'rozchmurz się'. No bardzo fajna rada, na pewno pomoże. Tymczasem o dziwo zarówno jeżeli chodzi o inceli jak i ludzi w depresji część rozwiązań może być wspólna: czy też większa aktywność fizyczna, czy też terapia u specjalisty. Postawienie na możliwe do zrealizowania cele, zależne od nas. Widziałem też inceli, którzy pomimo raczej negatywnego stosunku społeczeństwa do tego skupili się na zarobieniu hajsu by zrobić sobie operacje plastyczne - i ich życie zmieniło się o 180 stopni w pozytywnym kierunku(oczywiście nikt nie wie co siedzi głęboko w nas). Część inceli co prawda użala się nad sobą, ale część jest po prostu wkurzona na społeczeństwo za wszystkie kłamstwa, które społeczeństwo im wmawia. Ale to nie tyczy się tylko inceli/mężczyzn. Jestem ciekaw ile kobiet na zachodzie jest wściekłych na mit 'you can have it all', czyli skup się na wykształceniu, potem zrób karierę, znajdź kogoś w wieku 35 lat, ożeń się w wieku 40 a potem spłódź 3 idealne dzieci i bądź szczęśliwa do końca swoich dni. Może to wyda się dziwne, że ktoś w to w ogóle wierzy, ale ludzie wierzą w różne rzeczy. Nie mówię o tym, żeby kobiety przykuć do kuchni, ale one też powinny być świadome, że zazwyczaj coś jest za coś innego i o ile niektórym kobietom udaje się połączyć karierę z rodziną/macierzyństwem, tak nie jest to takie łatwe do realizacji, a czasami wręcz niemożliwe. I ok, jeżeli kobieta decyduje się, poświęcić całkowicie karierze, ale powinna być świadoma następstw tego. Tak naprawdę nie wpływa to też na ich atrakcyjność, choć część z nich zapewne tak myśli bo 35 letni ustawiony facet z dobrym zawodem jest bardziej atrakcyjny niż 20 latek, który jest kelnerem i nie wie co chce w życiu robić. Odwróćmy płcie i oczywiście każdy na tym forum będzie się zarzekał, że woli 35 letnią pani prawnik niż 20 letnią kelnerkę, ale większość mężczyzn w społeczeństwie zdecyduje inaczej.
Nie tyczy się to też wszystkich społeczeństw oczywiście, np. kraje azjatyckie w tej kwestii są dużo mniej zakłamane i z góry każdy wie, że jak facet ma hajs to sporo zwiększa jego atrakcyjność, tak samo jak młodość i uroda u kobiety.
Pearl Jam napisał(a): Ale zaraz...
Wy nie chodzicie do szkoły, na studia, do pracy, czy choćby do cholernego parku?
Mało tam kobiet w odpowiednim wieku? tak trudno podejść i zagadać, zaprosić na kawę?
To jakiś sztuczny problem tych arcysztucznych czasów.
To z mojej perspektywy
- prawie zawsze wszystkie są zajęte
- jak nie są zajęte to nie są zainteresowane
Ale pytam się tylko tych, które choć trochę znam w życiu bym nie zagadał do nieznajomej z intencją zaproszenia jej gdzieś. Tzn jak byłem młodszy to się zdarzało, ale wszystkie były zajęte. Lub mówiły, że są zajęte.
Co innego oczywiście portale randkowe, ale tam na pierwszą wiadomość odpowiada nie więcej niż 1% to sobie już jakiś czas temu odpuściłem
Najedzony głodnego nie zrozumie, tak samo przystojny/normalny brzydkiego nie zrozumie.
PS Swoją drogą teraz jak o tym myślę, moje zainteresowanie tematem inceli jest spowodowane też moim bratem. Ja ze swoim losem jestem pogodzony.Jest parę lat młodszy ode mnie, ale wygląda lepiej, jest wyższy i przystojniejszy. Ma niestety też problemy skórne, ale ogólnie jest zdrowy, na pewno zdrowszy niż ja. W naszym życiu nigdy w sumie nie było ojca i mam wrażenie, że chłopakowi brakowało tego wzorca... próbuje sam dla niego być tym wzorcem na ile umiem. Namawiam go by zrobił prawo jazdy w końcu, wkręcalem go w różne roboty by miał chociaż jakieś doświadczenie, ale poza studiami to praktycznie nic innego w życiu nie robi. Niby jakąś dziewczynę miał, ale nie trwało to długo i chyba jest sfrustrowany, choć po sobie tego nie pokazuje. Nie chciałbym by skończył jak ja, chciałbym by był szczęśliwy, kogoś znalazł może założył rodzinę?


