towarzyski.pelikan napisał(a):Poligon. napisał(a): Niech to będzie coś w stylu; Cześć, od razu zwróciłaś moją uwagę. Nieczęsto zdarzają się kobiety o tak rozległych zainteresowaniach i niebanalnej urodzie.To brzmi prawie jak zaczepka headhuntera. Strasznie sztuczne. Mam pelna skrzynke takich maili z ofertami pracy.
Pewnie masz rację. Tyle, że jak tak ponoć właśnie mówię w realu. Znajomi twierdzą, że nie rozmawiam, tylko konwersuję - jakbym gazetę czytał albo wygłaszał przemówienie na wiecu wyborczym. Nie wiem skąd to się wzięło ale staram się z tym walczyć - jak widać z różnym skutkiem.
towarzyski.pelikan napisał(a): Wystarczy być naturalnym.
Wiśta-wio...
A jak ktoś z natury jest sztywniakiem?
Iselin napisał(a): Mnie po prostu takie relacje nie interesują, poza tym saunę znam głównie z Finlandii, więc trochę mnie śmieszy to, że Polakom tak się kojarzy i sądzę, że takie osoby nie interesują się tak naprawdę tradycjami saunowania, tylko ekscytują się, że tam się nago siedzi.
No nie rób z nas aż takich buraków!
Zdarza się, że chodzę do sauny nawet trzy razy w tygodniu i zapewniam Cię, że jest to dość zamknięty krąg stałych bywalców. A tłok tam, że czasem trudno się dopchać.
Mnie akurat tradycyjna fińska sauna z okładaniem się brzozowymi witkami i tarzaniem w śniegu, nie interesuje. Polacy preferują jej nowoczesną odmianę - z dobrą muzyką, z saunmistrzem wymachującym wachlarzem i opowiadającym dowcipy. Taki seans trwa tylko dziesięć minut, a katuje prawie jak maraton.
Poza tym to są miejsca publiczne - seksualnie neutralne. Tak jak plaża nudystów. Kto był, ten wie o czym mówię.
MCich napisał(a): Ja ze swoim losem jestem pogodzony.Jest parę lat młodszy ode mnie, ale wygląda lepiej, jest wyższy i przystojniejszy.
A słyszałeś o "uroczych brzydalach"? Np. Belmondo, Steve Buscemi czy Charles Bronson. Z polskich, to pewnie Więckiewicz i Gołębiewski.
Ale nie tylko znani aktorzy potrafią ze swojego "oryginalnego" wyglądu uczynić atut. Mam jednego znajomego, który pomimo "niekonwencjonalnej" urody jest bardzo lubiany przez kobiety i ma wręcz opinię playboya.
Po prostu nie poddawaj się.
bert04 napisał(a): Z tym zakłamaniem to coś w tym jest, ale takie czasy, że z pogardą patrzymy na małżeństwa aranżowane i na wszelkie formy choćby cienia materializmu w związkach. Akceptujemy rozwody przez różnice charakterów, niedobór seksualny, ale broń Ciebie Mamono, żeby powodem były zbyt niskie zarobki. Paradoksalnie równolegle do tego prostytucja coraz bardziej staje się "sex-workerstwem", a i wszelkie inne formy czy sponsoringu czy pornografii nie są już powodem społecznego ostracyzmu... raczej.
A w wielu krajach biznes się pochylił nad incelami, stąd duży przekrój ofert "żona z katalogu". To jest raczej lepsze wyjście, niż samemu wyjeżdżać w nieznane, choć oczywiście z powodów wymienionych wyżej będzie to potępiane przez wiecznych idealistów. No ale, jeżeli dany konkretny incel ma dobrą pracę i już dosyć ma randek z nadętymi roszczeniowymi laskami, to może to jest jakaś alternatywa, przynajmneij dla tych zrozpaczonych?
Nie rozumiem, dlaczego próbowałeś skasować ten wpis?
Ja np. generalnie się z Tobą zgadzam. Jeżeli obie strony wiedzą na co się decydują, to przecież wolność ponad wszystko.
I jeżeli świat zaakceptował już fakt, że kocha się jednak za coś, to dlaczego w tym pakiecie nie ma być umiejętności zarabiania pieniędzy?
lumberjack napisał(a): Nie generalizowałbym. Zarówno "real" jak i internet mogą być miejscami dobrymi jak i złymi do poznawania ludzi.
Pierwszy raz zetknąłem się z portalami randkowymi, kiedy wiele lat temu mój brat nagle owdowiał i wpadł w depresję. W ramach trapi założyłem mu konto na którymś z portali i... stworzyłem potwora.
Te krótsze i dłuższe związki dawno już przestałem liczyć. Niektóre były bardzo burzliwe, wręcz ocierające się o dramat.
Ale do dziś bardzo mi za to dziękuje. Wreszcie poczuł, że żyje.
NinnyCamacho napisał(a): Z poznawaniem ludzi w realu jest taki plus, że można ocenić na pierwszy rzut oka, czy jest jakaś chemia, czy nie, czy człowiek się podoba, czy nie ma w nim czegoś super irytującego. I można po prostu go spławić bez podawania do siebie kontaktu. Poznawanie przez portal znacznie to utrudnia.
Dokładnie tak.
Tylko świat rzeczywisty umożliwia odczytywanie tych nieraz subtelnych sygnałów, które wysyłają obie strony.
Sam chyba nigdy nie zdecydowałbym się nawet na niezobowiązującą, portalową randkę. Bałbym się rozczarowania. Z obu stron.
Gawain napisał(a): Nie mam pojęcia dlaczego raz na milion trafia się dziewczyna przy której dokumentnie głupieję. Znam piękne, zgrabne i inteligentne dziołchy, potrafię z sensem pogadać, posłuchać i jest ogólnie fajnie i przyjemnie. A trafi się taki ewenement i mi się procesor topi. To się chyba nazywa magia. Wszystkie układy pracują i nic nie działa jak należy XD
I to jest cudowne.
Ja właśnie tego poszukuję w związkach z kobietami. Tych odmiennych stanów świadomości, których nie potrafią oddać żadne narkotyki.
Skoro jednak śmierć ustanawia porządek świata, może lepiej jest dla Boga, że się nie wierzy w niego i walczy ze wszystkich sił ze śmiercią, nie wznosząc oczu ku temu niebu, gdzie on milczy.
Albert Camus
Albert Camus

