Mnie się wydaje, że Rodica może mieć rację z tym, że tak naprawdę w życiu (patrząc na całokoształt) wygrywają ludzie przeciętni i być może właśnie dlatego wierzymy, że demokracja, która jakoś promuje przeciętność, jest najlepszym z możliwych systemów. Osoby bardzo uzdolnione, ponadprzeciętne w czymś tam okazują się mieć potworne braki w czymś innym i jak minie ich 5 minut, zaczną się problemy. Nie pomoże wówczas ani sława, ani pieniądze, ani wspomnienie dawnych osiągnięć.
Co wcale nie znaczy, że dobrze by było, gdyby ludzi nieprzeciętnych wcale nie było, bo dzięki swoim talentom rozmaitym wnoszą do ludzkości coś, czego przeciętniak na takim czy innym polu, by nie osiągnął. Jednak wówczas trzeba się po prostu pogodzić, że przeciętne życie (udane związki, rodzina, stabilna praca, pogoda ducha, zdrowie psychiczne) jest dla ludzi przeciętnych, a nieprzęciętni muszą sobie jakoś te cele życiowe zmodyfikować, znaleźć jakiś zastępnik.
Co wcale nie znaczy, że dobrze by było, gdyby ludzi nieprzeciętnych wcale nie było, bo dzięki swoim talentom rozmaitym wnoszą do ludzkości coś, czego przeciętniak na takim czy innym polu, by nie osiągnął. Jednak wówczas trzeba się po prostu pogodzić, że przeciętne życie (udane związki, rodzina, stabilna praca, pogoda ducha, zdrowie psychiczne) jest dla ludzi przeciętnych, a nieprzęciętni muszą sobie jakoś te cele życiowe zmodyfikować, znaleźć jakiś zastępnik.
