Lampart napisał(a): Właściwie ty określasz jeszcze gorzej bo wulgaryzmem.
Ten zawód ma swoje określenie i nic ci nie daje prawa obrażać kobiet, które w nim pracują.
W sumie trochę racji masz. Ten zawód ma określenie, zakorzenione tak w języku polskim jak i w tradycji prawnej, bez jakiejś nowomowy czy zapożyczeń z angielskiego. Jest to oczywiście nierządnica, a osoby ją wykonujące jak i z niej korzystające uprawiają nierząd właśnie. Niestety, dziś to określenie trąci myszką i anachronizmem, więc pozostają jakieś seksworkerzy, jakieś lekkie obyczaje i inne tanie eufemizmy.
lumberjack napisał(a): Jeśli kobieta ma szacunek do samej siebie, to pójdzie do normalnej, często ciężkiej, roboty, zarobi kilka/kilkanaście tysięcy mniej miesięcznie, ale przynajmniej się nie zeszmaci. Zachowa godność osobistą, a to co najbardziej intymne będzie zachowane dla osoby, z którą będzie żyć.
Cóż, prawa rynku. Jest popyt i to większy niż podaż, więc i zarobki są odpowiednie. Każda dziewczyna "szanująca się" pośrednio podbija więc zarobki tych "nie szanujących się". A zarobki w Biedronkach czy innych marketach do niedawna były tragiczne jeszcze.
Ale co tam Polska, w Niemczech słyszałem historie o studentkach, które na semestr lub dwa wyjeżdżały do innego miasta, pracowały w burdelu i miały na studia. Nie wiem, jak to później z nimi było, ale to ponoć bardziej powszechne, niż się o tym słyszy i czyta.
zefciu napisał(a): Póki co zaś, należy to ignorować, bo gość się karmi atencją.
Jak to by było po polsku? Nierządnica uwagi?
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Koh 3:1-8 (edycje własne)
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Spoiler!

